Oznaki powołania


W Ewangelii Jezus mówi, że pewne sprawy, szczególnie te dotyczące Królestwa Bożego, rozumieją tylko niektórzy. Powołanie zdaje się do takich właśnie spraw należeć. Gdy Bóg zaprasza kogoś do wyłącznej relacji, zaszczepia w sercu potężne pragnienie przynależenia do Siebie. Studia i poznawanie świata, ciekawa praca i rozwój profesjonalny, przyjaźnie czy myśl o małżeństwie, same w sobie dobre i skądinąd pożądane, nie zaspokoją tej tęsknoty.

Mogą ją chwilowo stłumić, mogą upośledzić pamięć, mogą stać się atrakcyjnym substytutem. Ostatecznie jednak tęsknota za ukryciem się w Bogu będzie się zawsze odzywała – raz cichym szeptem, kiedy indziej gwałtownym porywem duszy. Dlaczego? Bo jest to tęsknota wielkości samego Boga. A skoro tak, to tylko Bóg jest w stanie ją zaspokoić.

Czy warto?


Doskonale wiadomo, że każdy talent i każdą tęsknotę można w sobie zagłuszyć, a nawet zabić albo wyzwolić i rozwinąć. Minimalizm pierwszej drogi reprezentuje ewangeliczny młodzieniec. Pochłonięty dobrym życiem, ale też i wygodą bogactw, nie zaryzykował sięgnięcia po spełnienie proponowane przez Jezusa w słowach „Idź, sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim, a potem przyjdź i pójdź za mną”. Niezdolny do odkrycia tajemnicy swego serca, do zainwestowania w siebie na Boską skalę, odchodzi zasmucony.  A przecież nie tak miało być!!!   



Przeciwne rozwiązanie demonstruje św. Paweł. Gdy wreszcie odnalazł się w Chrystusie, biegł ku wyznaczonej mecie niezależnie od ceny, jaką przyszło mu zapłacić. Gdy wyznaje: „dla mnie żyć to Chrystus”, widzimy w nim człowieka spełnionego, człowieka, który nie tylko przyjął zaproszenie Boga, ale który mężnie, choć przecież w ludzkiej kruchości, wyruszył w drogę wyznaczoną przez głos powołania. Ostatecznie dobiega do mety nie tylko w pełni wolny, ale i całkowicie szczęśliwy.

Dać się zaprosić


Ciepłe spojrzenie Jezusa i łagodne zaproszenie to niezwykła szansa. Kiedy człowiek sam planuje sobie życie, używa ludzkich standardów i rozmiarów. Zazwyczaj chce rzeczy wielkich, ale na miarę siebie. Gdy Bóg myśli o życiu człowieka, uruchamia Boskie standardy, które de facto przekraczają ludzką – choćby największą – wyobraźnię. W powołaniu chodzi o to, by otworzyć się, w wolności, na Boży pomysł na moje życie. A skoro jest to pomysł większy, piękniejszy, po prostu: Boski, dlaczego by się nie odważyć? ​ Jesteś w rękach kochającego Boga…