parallax background

Świadectwo o śmierci św. Dominika

8 listopada, 2018
Święci w zasięgu – Św. Małgorzata Maria Alacoque
6 listopada, 2018
Pasowanie na Przedszkolaka
9 listopada, 2018
Święci w zasięgu – Św. Małgorzata Maria Alacoque
6 listopada, 2018
Pasowanie na Przedszkolaka
9 listopada, 2018

W dniu, w którym wspominamy Zmarłych Braci i Siostry naszego Zakonu wracamy również  w liturgii do opisu śmierci naszego Ojca. To dziś odmawiamy responsorium "O spem miram" przyzywając orędownictwa świętego Dominika...

Świadectwo brata Wentury z Werony o śmierci św. Ojca Dominika

Około połowy lipca roku 1221 - jak sobie świadek przypomina - błogosławiony Dominik powrócił był z kurii wielmożnego Pana Hugona, podówczas biskupa Ostii i legata Stolicy Apostolskiej, a obecnie Najwyższego Pasterza, która znajdowała się w Wenecji. Wrócił zaś brat Dominik bardzo strudzony, ponieważ panowały nieznośne upały. Pomimo jednak ogromnego zmęczenia spędził większą część nocy na rozmowach o sprawach Zakonu ze świadkiem, który właśnie został świeżo wybrany przeorem, oraz z bratem Rudolfem. Ten ostatni, ponieważ chciało mu się spać, poprosił brata Dominika, by też poszedł odpocząć i nie wstawał w nocy na Jutrznię, lecz on do tych próśb się nie przychylił, ale poszedł do kościoła i spędził tam noc na modlitwie. Brał udział także w Jutrzni, o czym świadek dowiedział się od braci i od samego także brata Dominika. Również bracia mu powiedzieli, że po Jutrzni błogosławionego Dominika bolała głowa: wyraźnie od tej chwili począł cierpieć na tę chorobę, która miała go zaprowadzić do Pana.

Gdy musiał leżeć w tej chorobie, nie chciał leżeć na łóżku, lecz na worku z wełną, i kazał zawołać do siebie nowicjuszy i pocieszał ich, i zachęcał do dobrego w słowach niezmiernie słodkich i gorących. Znosił tę chorobę tak samo cierpliwie jak wszystkie inne i zawsze wydawał się wesoły i radosny.

Ponieważ choroba postępowała, postarano się o przeniesienie go do kościoła Matki Bożej na Górze, gdyż miejsce to jest zdrowsze. Sądząc, że już umiera, brat Dominik wezwał do siebie świadka - to jest przeora - oraz braci. Poszło tam około dwudziestu braci razem z przeorem. Gdy stali wokół niego, on tak leżąc, zaczął do nich przemawiać i powiedział kazanie bardzo piękne i wzruszające. Świadek nigdy z ust jego nie słyszał niczego równie budującego. Jak sobie przypomina, wówczas właśnie udzielono choremu ostatniego namaszczenia.

W tym czasie świadek usłyszał od kogoś, jakoby mnich opiekujący się kościółkiem Matki Bożej na Górze powiedział, że gdyby błogosławiony Dominik tam umarł, nie pozwoli go zabrać, lecz każe pogrzebać ciało w tymże kościele. Świadek doniósł o tych pogłoskach bratu błogosławionemu Dominikowi, a brat błogosławiony Dominik powiedział: "Niech Bóg zachowa, abym miał być pochowany gdzie indziej, jak pod stopami mych braci! Wynieście mnie stąd, abym umarł na drodze i abyście mogli mnie pogrzebać w naszym kościele". Wzięli go wówczas i zanieśli z powrotem do Bolonii, do kościoła świętego Mikołaja, bojąc się, by im nie umarł w drodze.

Gdy już tam przybyli, po jakiejś godzinie brat Dominik przywołał świadka i powiedział do niego: "Przygotujcie się". A gdy przeor i bracia przygotowali się do uroczystego polecenia jego duszy Bogu i zgromadzili się koło niego, powiedział: "Jeszcze poczekajcie". W tym czasie przeor rzekł do niego: "Ojcze, ty wiesz, w jakim opuszczeniu i smutku nas zostawiasz. Pamiętaj o nas i módl się za nami do Pana". A brat błogosławiony Dominik podniósłszy ręce do nieba, powiedział: "Ojcze Święty, Ty wiesz, że ochotnie pełniłem wolę Twoją, a tych, których mi dałeś, strzegłem i zachowałem. Teraz Tobie ich polecam, Ty ich zachowaj i strzeż". I powiedział świadek, co słyszał od braci, że gdy prosili błogosławionego o modlitwy za siebie, tak im odpowiedział: "Ja pożyteczniejszy będę dla was i owocniej wam pomogę po śmierci niż za mojego życia".

A po chwili rzekł tenże brat błogosławiony Dominik do przeora i braci: "Zaczynajcie". Rozpoczęli wówczas oficjum uroczystego oddania duszy Bogu. Świadek sądzi, że brat błogosławiony Dominik mówił oficjum razem z nimi, ponieważ poruszał wargami. I w tym czasie, gdy odmawiano oficjum, skończył życie. Bracia byli przekonani, że oddał ducha w chwili, gdy wymawiali słowa: "Wspomóżcie go, święci Boży, pośpieszcie Aniołowie Pańscy, przyjmijcie jego duszę i zanieście ją przed oblicze Najwyższego".

Jakże cudowną nadzieję dałeś tym,
którzy nad Tobą płakali w ostatniej godzinie,
gdy przyrzekłeś, że po śmierci wspierać będziesz swoich braci.
Ojcze, spełnij swoje słowa, wspieraj nas modłami swymi.
Ty, który cudownie leczyłeś z chorób ludzkie ciała,
wyjednaj nam łaskę Chrystusa, ulecz nasze słabości.
Ojcze, spełnij swoje słowa, wspieraj nas modłami swymi.