XXI Niedziela zwykła (B)
25 sierpnia, 2018
XXIII Niedziela zwykła (B)
8 września, 2018
XXI Niedziela zwykła (B)
25 sierpnia, 2018
XXIII Niedziela zwykła (B)
8 września, 2018
U Jezusa zebrali się faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nieobmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I gdy wrócą z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych zwyczajów, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych.
Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?»
Odpowiedział im: «Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi”. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji».
Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: «Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».
(Mk 7, 1-8a. 14-15. 21-23)

„Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi.” (Mk 7, 6 – 7)

Można codziennie chodzić na Mszę Świętą, odmawiać dziesiątki modlitw, a nawet przyjmować sakramenty. Można jeździć na Seminaria Odnowy Wiary i kursy Nowej Ewangelizacji. Można chodzić na pielgrzymki i różne Ekstremalne Drogi Krzyżowe. Można „łapać” wszystkich słynnych wędrownych charyzmatyków. Można przyjąć święcenia kapłańskie albo złożyć śluby zakonne – i być człowiekiem niewierzącym.

A można być daleko od Kościoła, a jednak stworzyć w swoim życiu taką przestrzeń, w którą wchodzi Bóg i przemienia wszystko swoją miłością.

Od czego to zależy? Od tego, co mam w sercu. Bo Jezus szuka mojego serca i chce w nim zamieszkać. Chce mojego czasu i uwagi. Chce po prostu nacieszyć się spotkaniem ze mną, a nie sprawdzać, czy odrobiłam wszystkie kościelne zadania domowe. A czasem przychodzi bardzo konkretnie: w drugim człowieku. Współsiostrze. Zbuntowanym młodym człowieku w wieku licealnym, który oświadcza, że odchodzi z Kościoła. Rozbrykanym dziecku. Niepełnosprawnym. Chorym. Albo kimś zupełnie obcym, kto mnie nagle zaczepia i o coś prosi. Miałam niedawno taką sytuację w kościele dominikanów w Krakowie. Zagadnął mnie chłopak, który szukał jakiegoś ojca dominikanina, z którym mógłby porozmawiać. Zbyłam go w niezbyt miły sposób, niezadowolona, że zabiera mi czas. Chwilę później dotarło do mnie, co zrobiłam, i poczułam się podle. Było już jednak za późno. Chłopak zniknął. I wtedy zrozumiałam coś bardzo ważnego: Jezus czeka na moje zainteresowanie, gotowość do pomocy, czułość. Spotkanie z Nim zawsze będzie niepowtarzalne. Drugiego takiego samego nie będzie. Przyjdzie do mnie jeszcze być może wiele razy, ale w zupełnie inny sposób.

„Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym.” (Mk 7, 15)

Co ze mnie wychodzi, kiedy spotykam Jezusa? Dobre słowo, gest, którym przygarniam drugą osobę, czy zniecierpliwienie, lekceważenie, bezduszność? Czy zapraszam Go do swojego serca, czy przegapiam, skupiona na „odhaczaniu” obowiązkowych punktów kościelnego programu?

Modlę się do Ducha Świętego o uważność. Żeby zawsze rozpoznawać Chrystusa w człowieku, który do mnie przychodzi. I pamiętać, że ten człowiek jest wyjątkowy. To ważniejsze niż bezmyślne „zaliczanie” kolejnej nowenny czy litanii.

Siostra Benedykta Baumann OP