parallax background

Bł. Reginald z Orleanu

12 lutego, 2019
Światowy Dzień Chorego w Mielżynie
11 lutego, 2019
Jak Jordan z Saksonii został zakonnikiem
13 lutego, 2019
Światowy Dzień Chorego w Mielżynie
11 lutego, 2019
Jak Jordan z Saksonii został zakonnikiem
13 lutego, 2019

Jakie czynniki mają wpływ na to, jacy jesteśmy? Bez wątpienia bardzo dużą rolę odgrywa w tym względzie to, co oglądamy. W każdej chwili jesteśmy wprost bombardowani ogromną ilością informacji i obrazów. Udział w kształtowaniu naszego sposobu myślenia ma to, co słyszymy – muzyka, audycje radiowe czy przypadkowo usłyszane fragmenty rozmów. Myślę jednak, że największy wpływ na naszą formację mają spotkania z innymi ludźmi. Przysłowie „z jakim przestajesz, takim się stajesz” niesie w sobie wiele mądrości. To nasze otoczenie ma wpływ na to, jakie prezentujemy poglądy czy w jaki sposób się zachowujemy. Bywają spotkania, które odmieniają całe nasze życie – ktoś swoim przykładem sprawi, że zainteresujemy się czymś i stanie się to naszą pasją, ktoś inny poprzez zdecydowane wyrażenie swojego poglądu sprawi, że przyjmiemy daną myśl za swoją i będziemy zgodnie z nią postępować. Takie spotkania miały miejsce także w życiu świętych. Jednym z naszych braci, którego życie zmieniło się po spotkaniu z drugim człowiekiem, był bł. Reginald z Orleanu.

O dzieciństwie i młodości Reginalda nie wiemy dużo. Urodził się prawdopodobnie ok. 1183r. w Saint-Gilles na południu Francji. Kolejna sprawdzona informacja, jaką posiadamy o naszym bohaterze mówi, że był wykładowcą prawa kanonicznego w Paryżu. Oznacza to, że od najmłodszych lat musiał szczególnie umiłować naukę. Jeżeli tę informację połączymy z kolejną, a mianowicie, że Reginald został mianowany dziekanem kapituły katedralnej w Orleanie, możemy wywnioskować, że pochodził z zamożnej, rycerskiej rodziny. Tego wszystkiego dokonał przed ukończeniem 40 roku życia, co oznacza także, że musiał być bardzo zdolny i pracowity. W 1218 r. wraz ze swoim biskupem udał się na pielgrzymkę do Rzymu. Pragnął tam odwiedzić groby Apostołów i świętych męczenników. Rzym miał być jednym z przystanków w planowanej przez niego pielgrzymce do Ziemi Świętej. Plany Reginalda uległy jednak zmianie – spotkał się tutaj bowiem z pewnym zakonnikiem, który przedstawił mu się jako Dominik Guzman.

Jak podają źródła, jeszcze przed rozmową z Założycielem Zakonu Kaznodziejskiego Reginald zastanawiał się, czy nie porzucić zajmowanego stanowiska, by wybierając dobrowolne ubóstwo, zająć się tylko głoszeniem Słowa. Kiedy dostrzegł, że św. Dominik naprawdę pragnie go wysłuchać i spróbować mu pomóc w rozeznaniu powołania, otworzył swoje serce. Opowiedział mu o swoich przemyśleniach i dylematach. Słysząc takie słowa, Dominik ucieszył się i obiecał Reginaldowi, że gdyby faktycznie był gotów wybrać takie życie, to chętnie przyjmie go w szeregi braci kaznodziejów. Krótko po tym Reginald bardzo ciężko zachorował. Zawołani do niego medycy rozkładali bezradnie ręce – choroba, na którą zapadł, była śmiertelna. Usłyszawszy tę smutną wiadomość, Dominik natychmiast rozpoczął pełną wiary modlitwę, prosząc o uzdrowienie, choćby tylko na krótki czas, nowo przyjętego brata. Kiedy trwał przy łóżku chorego, do Reginalda przybliżyła się Matka Boża w towarzystwie męczennic – św. Cecylii i św. Katarzyny Aleksandryjskiej. W swych rękach niosła długi, prostokątny kawałek wełnianego, białego materiału. Dotknęła wszystkich zajętych chorobą części ciała Reginalda i wskazała mu na trzymany materiał. Maryja wskazała mu, że jej życzeniem jest, by taki szkaplerz stał się elementem dominikańskiego habitu. Następnie widzenie zakończyło się, a Reginald faktycznie został uzdrowiony. Opowiedział natychmiast czuwającemu przy jego łóżku św. Dominikowi o swoim przeżyciu, prosząc, by Dominik nie mówił o tym braciom. Święty Dominik spełnił prośbę Reginalda i nie powiedział braciom o tym, że to właśnie brat Reginald zobaczył, jak ma wyglądać habit kaznodziejski. Podjął jednak decyzję o zmianie stroju – od tego momentu wełniany szkaplerz, jaki Matka Boża pokazała Reginaldowi, zastąpił lnianą komżę noszoną przez braci wzorem Kanoników Regularnych.

Po przyjęciu dominikańskiego habitu Reginald zrealizował plany swojej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Kiedy powrócił do Europy, założył konwent dominikański na Sycylii. Kolejnym etapem jego życia było zarządzanie młodym Zakonem w czasie podróży św. Dominika do Hiszpanii. W tym czasie założył także klasztor w Bolonii. Przez cały okres działalności głosił Słowo Boże wszelkimi możliwymi sposobami. Pamiętał, jak wielką rolę odegrało w jego życiu spotkanie ze św. Dominikiem i z tego powodu sam starał się z dużą otwartością słuchać napotkanych ludzi. Był też świadomy tego, że spotkanie z nim może być dla tych ludzi jedyną okazją poznania ogromu Bożej Miłości. Starał się tę szansę wykorzystać. Elementem jego działania było także niestrudzone głoszenie kazań. Jego praca, poświęcenie oraz przede wszystkim nieustanne otwieranie się na Ducha Świętego przynosiło bardzo konkretne owoce. W ciągu sześciu miesięcy jego pobytu w Bolonii, pod wpływem głoszonych przez niego kazań, o biały, dominikański habit poprosiło ponad stu mężczyzn. Powstało nawet popularne w tym czasie powiedzenie, że jeżeli nie chce się zostać bratem kaznodzieją, to mało bezpieczne jest iść i słuchać brata Reginalda.

Kolejnym miejscem pobytu brata Reginalda był Paryż. Tutaj w dalszym ciągu działał jako bardzo aktywny kaznodzieja. Efektem głoszonych przez niego homilii było wstąpienie do zakonu późniejszego dominikańskiego błogosławionego – Jordana z Saksonii. Często zdarzało się, że decyzja o wstąpieniu do dominikanów zapadała bardzo spontanicznie. Wydawać by się mogło, że Reginald bardzo długo był zakonnikiem. Pozory te są jednak bardzo mylące – dominikański habit nosił przez 2 lata. W lutym 1220 r. zmarł w wyniku śmiertelnej choroby. Opinia o jego świętości trwała od tego momentu w całym Zakonie, a oficjalnie została potwierdzona przez papieża Piusa IX dopiero w drugiej połowie XIX w.

s. Kazimiera Korzeniewska OP