parallax background

Wezwałem cię po imieniu

17 lutego, 2018
On jest oryginalny
8 stycznia, 2018
Jezus drogą, prawdą, życiem
7 marca, 2018
On jest oryginalny
8 stycznia, 2018
Jezus drogą, prawdą, życiem
7 marca, 2018
 

Nie lękaj się, bo cię wykupiłem,
wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą,
i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie.
Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się,
i nie strawi cię płomień.
Albowiem Ja jestem Pan, twój Bóg


Te słowa są odzwierciedleniem działania Pana Boga w moim życiu.
Swoje powołanie zaczęłam odkrywać w wieku około 15 lat, kiedy to rok po moim nawróceniu zapragnęłam służyć Bogu. Dopiero teraz widzę jak On mnie prowadził przez całe me życie.
Pochodzę z rodziny, w której jest trudna sytuacja. Rodzice są po rozwodzie. Z ojcem miałam zawsze bardzo mały kontakt. W szkole też było nie za dobrze. W podstawówce miałam trudności z kontaktami z rówieśnikami, byłam zamkniętą w sobie dziewczynką, która przez sytuację w domu nie umiała się otworzyć na drugiego człowieka. W gimnazjum, dwie koleżanki, które były mi dość bliskie oznajmiły, że nie chcą się ze mną już utrzymywać znajomości tak więc zostałam ze wszystkim na tamten czas całkowicie sama (przynajmniej tak myślałam). W niedługim czasie po tym wydarzeniu pewna bliska osoba pokazała mi pornografię - jeden raz, ale ten jeden raz wystarczył na to, żeby stała się ona dla mnie uzależnieniem, pewną formą ucieczki od szarej, codziennej rzeczywistości. W międzyczasie chodziłam do spowiedzi, ale w „bagno” ciągle wpadałam. Nikt prócz mnie i spowiednika o tym nie wiedział. Trwało to kilka miesięcy. Któregoś dnia wybrałam się z mamą na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie do kościoła księży pallotynów, który jest w niedalekim mieście. Tam usłyszałam wezwanie, że Pan uzdrawia młodą dziewczynę właśnie z pornografii. Stwierdziłam, że to nie do mnie, bo nic nie poczułam. Wróciłyśmy do domu, a ja na następny dzień znów siadłam do komputera i włączyłam „to co zawsze”. Gdy tylko zaczęłam oglądać to równie szybko to wyłączyłam i zaczęłam płakać. To były łzy nad moim grzechem, które wlał w moje serce Duch Święty. Płakałam jak płakał i święty Piotr. I do tej mojej nędzy wkroczył wtedy sam Bóg. Czekając na powrotny autobus do domu, spotkałam na szkolnym korytarzu dziewczynę, która zaprosiła mnie na spotkania oazowe. Trochę się bałam, dlatego błagałam kuzynkę, żeby „w razie czego” była ze mną. Tam doznałam ogromu bożej bezwarunkowej miłości i zaakceptowania mnie taką jaką jestem. To właśnie w tej wspólnocie zaczęłam odkrywać Boga i Jego miłosierdzie. Ludzie byli wspaniali, tacy boży. Dzięki niej zyskałam też przyjaciółkę (dziewczyna, która mnie zaprosiła). W międzyczasie chodziłam na pielgrzymki na Jasną Górę. Na pierwszej, gdy byliśmy już przed tronem Najświętszej Maryi, oddałam się Jezusowi całkowicie. Pielgrzymki pozwoliły mi pokochać Maryję jako matkę. W technikum byłam całkowicie inną osobą – pełną energii, radości z dnia codziennego, Pan Bóg ogromnie mnie odmienił, tak, że osoby z którymi chodziłam do klasy przez cały mój etap szkolnych lat nie poznawały mnie. Nie znaczy to, że trudów nie było. Bo właśnie pośród tych trudnych sytuacji Jezus postawił mi kolejną osobę, która stała również moją przyjaciółką i jest naprawdę cudowną osobą, która wiele mi pomogła, w byciu dziś tu, gdzie jestem. Cała moja historia jest dowodem tylko na to, że Pan Jezus kocha ogromnie mocno każdego z nas, ludzi, którzy są zatopieni w przeróżne grzechy, nawet w te bardzo ciężkie. Dla Niego nie ma nic niemożliwego a im większy grzesznik, tym ma większe prawo do miłosierdzia. (Dz. 423) bo ono jest Jego największym przymiotem a zarazem „słabością” przeznaczoną dla ludzi, bo nade wszystko u Niego jest miłosierdzie i odpuszczenie grzechów.
A dlaczego siostry dominikanki? Sama do końca nie wiem, ale ufam, że On mnie prowadzi.

Postulantka Joanna