Zaproszenia dla młodzieży
4 kwietnia, 2018Warsztaty pisania ikon
8 kwietnia, 2018O życiu i posłudze naszych Sióstr w Prowincji Amerykańskiej z Siostrą Antoniettą rozmawia Siostra Łucja.
– Jaki jest plan dnia sióstr pracujących w USA?
– W naszej Prowincji Amerykańskiej mamy pięć placówek z czego jeden dom znaj-duję się w Kanadzie, a pozostałe cztery w Stanach Zjednoczonych. W każdym domu plan dostosowany jest do posługi Sióstr, dlatego dzień w Justice wygląda nieco inaczej niż np. w Columbus. Na pewno można wskazać pewne wspólne elementy takie jak: wspólnotowa modlitwa brewiarzowa, Eucharystia, Różaniec, adoracja, medytacja, rekreacja i oczywiście obowiązki.
– A Jak wygląda Twoja praca, co robisz?
– Do momentu rozpoczęcia junioratu ścisłego łączyłam modlitwę z nauką i z pracą w nursing home i obowiązkami w klasztorze. W Justice, gdzie znajduje się nasz dom prowincjalny, prowadzimy także nursing home. Dlatego też moja praca skupiała się na opiece nad chorymi, karmieniu i serwowaniu posiłków. Jeśli była taka potrzeba, bo ktoś nie przyszedł do pracy, to sprzątałam lub pracowałam w activity. Jednym słowem dobrze jest być elastycznym. Wciąż uczę się tej postawy od moich Sióstr. Niejednokrotnie byłam świadkiem, że bez względu na stanowisko pracy, wykształcenie czy też wiek, Siostry podejmowały ochoczo proste prace. Bo właściwie to my nie pracujemy, tylko służymy.
– Już niedługo złożysz śluby wieczyste…opowiedz proszę, jak się do nich przygotowujesz?
– Domyślam się, że nie interesuję Cię organizacyjna stronę uroczystości. Tak samo jak ma to miejsce w Polsce, ostatni rok przed ślubami wieczystymi przeżywa się we wspólnocie junioratu ścisłego, który przygotowuje bezpośrednio do złożenia ślubów wieczystych. Jest to pogłębiony czas formacji, w którym przede wszystkim zwraca się uwagę na relację z Chrystusem i weryfikację powołania. Co to oznacza? Bardzo dużo modlitwy i pracy wewnętrznej, by oczyścić wszystko to, co jeszcze oddziela nas od Chrystusa. By być wolną i w tej wolności odpowiedzieć na Boża miłość. Czy to nie piękne?
– Zastanawiam się, czy jest potrzeba pracy sióstr w kraju tzw „dobrobytu”?
– O tak! Jak najbardziej! Zaskoczona? Trochę tak jest, że naszą wiedzę o USA czerpiemy z amerykańskich produkcji filmowych. Bo ja wiem… “Kevin sam w domu” albo “Moda na sukces”. Wydaje się nam, że tam jest tak wspaniale, że prawie “niebo na ziemi”. A jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. Bardzo zauważalny jest podział na biednych i bogatych. Podobnie jak w Europie, zanika klasa średnia, co powoduje pogłębienie niekorzystnych zmian w społeczeństwie. Trzeba tu podkreślić, że w USA za wyższą edukacje i opiekę zdrowotna trzeba płacić poważne sumy. W Polsce tego się tak nie odczuwa. Ba! Często można zauważyć postawę: “bo mnie się należy”. Wracając do USA, ten czynnik ekonomiczny wpływa na postawy etyczne w tym kraju. Spójrzmy na służbę zdrowia. Eutanazja i aborcja są niezwykle promowane. Wskazuje się na te działania jako najlepsze rozwiązanie dla starszych, śmiertelnie chorych, nie rokujących nadziei na całkowite wyleczenie etc. Nasze nursing home w Justice i Milwaukee dają alternatywę w tym zwariowanym świecie. I co jest piękne, to po przez ten rodzaj służby, dzięki świadectwu Sióstr i świeckich pracowników, docieramy do rodzin naszych rezydentów i w ten sposób możemy realnie wpływać na rozszerzanie się Królestwa Bożego.
Następną kwestią jest kondycja rodziny, która w Stanach Zjednoczonych nie jest najlepsza. Rosnąca liczba rozwodów, nie zawieranie małżeństw, brak miłości i szacunku, powodują osłabienie tej podstawowej komórki społecznej. Szczególnie cierpienie dotyka dzieci i młodych ludzi. Dlatego tak ważne jest docieranie do tych najmłodszych tak jak ma to miejsce w Kanadzie. Siostry tam pracujące wkładają wie-le serca w wychowanie i edukację najmłodszych.
Nie zamykamy się też na pracę z młodzieżą. W czasie organizowanych rekolekcji lub też uczestnictwa w różnych formach spotkań z młodymi ludźmi służymy modlitwą, rozmową, po prostu przebywaniem z tymi ludźmi. Mogę powiedzieć, że w minione wakacje na obozie z młodzieżą osobiście doświadczyłam jak bardzo młodzi ludzie potrzebują rozmowy i modlitwy.
Tak więc, jak widzisz pracy jest sporo i to na rożnych polach. Staramy się pa-trzeć na rzeczywistość tak jak Matka Kolumba, czyli pojmować człowieka holistycznie. Potrzeba wielu dłoni. Dlatego zachęcam do otwarcia się na Ducha Świętego i podjęcia rozeznania. Czy przypadkiem Bóg nie woła Ciebie, drogi czytelniku, do USA lub KANADY?
– Czy wrócisz kiedyś do Polski?
– Bardzo Ci dziękuję za dramatyczny charakter tego pytania! Muszę przyznać, że szczerze mnie ono rozbawiło z dwóch powodów.
Po pierwsze, coś jednak w tym jest, że ludzie często myślą takimi kategoriami: „Ameryka? To drugi koniec świata” lub też „gdzieś daleko za wielką wodą”. A prawdę mówiąc to lot z Chicago do Warszawy zajmuje 9-10 h. To zdecydowanie szybciej niż podróż pociągiem relacji Kraków – Kołobrzeg, że o czekaniu na bramkach autostradowych np. w Balicach nie wspomnę. Nie zapominajmy też o nowoczesnej technologii komunikacyjnej, z której korzystamy, by porozumieć się z naszymi rodzinami, a która to stoi na wysokim poziomie. Zapewne w perspektywie następnych lat osiągnie jeszcze lepsze rezultaty. Dziś przy pomocy internetu można przecież nie tylko rozmawiać z drugą osobą, ale też ja widzieć na ekranie monitora. Nawet różnica czasu nie stanowi dużego problemu. Naprawdę, a mówię to też z własnego doświadczenia, jeśli ludzie chcą się porozumieć to zawsze znajdzie się rozwiązanie.
Po drugie, pobyt w USA to nie jest jakaś, że się tak wyrażę, „izolacja”. Owszem w czasach komunizmu w Polsce przyjazd do ojczyzny nie był łatwy, o ile nie niemożliwy. Teraz jednak każda z nas może pojechać na urlop do Polski. Zazwyczaj latamy raz na 2 – 3 lata, jednak wtedy na dłużej, bo na 1 miesiąc. Jeśli pytasz o to czy wrócę kiedyś do Polski na placówkę, to raczej jest to pytanie do moich przełożonych. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że tak jak każda Dominikanka ślubowałam posłuszeństwo i dlatego jestem otwarta na działanie Ducha Świętego. Niemniej jednak USA to piękny kraj.
– Jak rozpoznać powołanie misyjne?
– Hm... o powołaniu misyjnym osoby konsekrowanej mówi się, że jest to „powołanie w powołaniu”. Jeśli jest to prawdą, to myślę, że działają tu podobne prawa jak przy rozeznawaniu powołania do życia zakonnego. Cała „przygoda” polega na tym by w ogóle usłyszeć głos Boga, który jest inicjatorem powołania, następnie poznać Jego wolę w stosunku do nas i wreszcie odpowiedzieć na Boże zaproszenie. Tyle z teorii. W praktyce to godziny modlitw spędzone na kolanach przed Najświętszym Sakramentem, rozmowy z przełożonymi i kierownikiem duchowym, studium Pisma Świętego. Polecam.
– Czy USA to misje?
– Nie mam fachowej wiedzy, co do terminu „misje”. Czy można odnieść go do USA, czy też raczej termin „nowa ewangelizacja” byłaby trafniejsza? Warto by się zapytać kogoś, kto się na tym zna. Postaram się to ugryźć z drugiej strony. Z dokumentów Soboru Watykańskiego II jasno wynika, że Kościół ze swej natury jest misyjny. Oznacza to, że każdy ochrzczony jest misjonarzem, nawet jeśli nigdy w życiu nie wyjechałby poza granice państwa, gdzie żyje. Chyba nie będzie to nadużyciem, jeśli powiem,że wszędzie tam gdzie głosi się Chrystusa można mówić o misji. A to właśnie robimy w USA i Kanadzie.
– Jak traktowane są siostry zakonne w najbliższym środowisku?
– Generalnie jesteśmy traktowane przyjaźnie. Często spotykam się z z szeroko pojętą życzliwością, czy dobrym słowem.
– Dziękuję za rozmowę!