Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego
30 marca, 2018III Niedziela Wielkanocna (B)
14 kwietnia, 2018Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego
30 marca, 2018III Niedziela Wielkanocna (B)
14 kwietnia, 2018Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» (…). Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!» Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę». A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!» Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!» Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli» (J 20, 19. 24-29)
Odczytywanie tajemnic intryguje niemalże każdego człowieka. Chcemy dotykać, sprawdzać, dociekać i wyjaśniać. Wydawać by się mogło, że współczesny świat może wszystko odczytać w świetle nauki i nieograniczonych możliwości intelektualnych.
Dziś w wędrówce po kartach Ewangelii naszą uwagę poświęcimy apostołowi Tomaszowi, któremu przypięto na przestrzeni wieków łatkę: „niewierny”. Niewątpliwie, nie jest to zacny komplement. Przyglądając się dzisiejszemu bohaterowi, warto jednak zauważyć, że Tomasz jak nikt inny wierzył Jezusowi. Był nawet gotów ponieść z Nim śmierć. Przez swoją pozorną „niewierność”, chciał dogłębnie poznać prawdę.
Podążajmy dziś za nim – przyjrzyjmy mu się z bliska. Apostołowie po śmierci Jezusa siedzieli zamknięci z obawy przed Żydami. Nie wiemy gdzie w tym czasie przebywał Tomasz. Wiadomo tylko, że gdy wrócił do dziesięciu, usłyszał zaskakującą wiadomość: PAN ŻYJE!!! To świadectwo nie dotarło jednak do niego. Potrzebował znaku – namacalnego dowodu. Pozostał więc z uczniami, nadal siedzącymi wewnątrz domu i trwał z nimi ufając, że zobaczy Jezusa. Czekał tydzień i ufał. Gdy Jezus przyszedł ponownie do uczniów, tym razem imiennie zwrócił się do Tomasza.
Ten jednak nie potrzebował już wkładać swego palca i ręki do boku Jezusa – już wierzył. To dzięki niemu usłyszeliśmy błogosławieństwo: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.
Bardzo bliski jest mi dzisiejszy bohater ewangeliczny. Budzi moją (i zapewne innych) sympatię, gdyż niejeden raz człowiek odczuwał podobne rozterki i wątpliwości w wierze. Didymos był realistą: wiązał przyszłość z Jezusem, towarzyszył Mu w Jego ziemskiej wędrówce, widział cuda, snuł plany. To właśnie w Nim odnalazł sens swojego życia. Jednak po Wielkim Piątku przyszedł kryzys, rozczarowanie i pustka. Nawet świadectwo dziesięciu nie przemawiało do niego. Zmartwychwstanie było zapewne zbyt wielkim zaskoczeniem, aby bezrefleksyjnie dać wiarę temu wydarzeniu. Tomasz potrzebował racjonalnych znaków – potrzebował ośmiu dni, aby myśl o powstaniu z martwych Jezusa „zadomowiła się” i dojrzała w jego sercu. Tomasz potrzebował osobistego spotkania ze Zmartwychwstałym.
Apostoł Tomasz – jak pisze Papież Franciszek – pod koniec swego żarliwego poszukiwania nie tylko uwierzył w zmartwychwstanie, ale znalazł w Jezusie cały sens swego życia, odnalazł w Nim swego Pana. (…) Warto, abyśmy codziennie modlili się tymi wspaniałymi słowami, którymi możemy Mu powiedzieć: Jesteś moim jedynym dobrym, drogą mojego pielgrzymowania, sercem mojego życia, wszystkim.
Warto dziś zastanowić się, jak wiele jest także we mnie takich miejsc, gdzie pragnęłoby się w podobny jak Tomasz sposób dotknąć tajemnic wiary, by poczuć pełnię. Dziękuję Ci Tomaszu za Twoje przylgnięcie do Pana. Dziękuję za Twój włożony palec w Jego rany. Dziękuję za Twoje wyznanie wiary, które dokonało się także w moim imieniu: Pan mój i Bóg mój (J 20, 28).
Siostra Isnarda Wąż OP
Odczytywanie tajemnic intryguje niemalże każdego człowieka. Chcemy dotykać, sprawdzać, dociekać i wyjaśniać. Wydawać by się mogło, że współczesny świat może wszystko odczytać w świetle nauki i nieograniczonych możliwości intelektualnych.
Dziś w wędrówce po kartach Ewangelii naszą uwagę poświęcimy apostołowi Tomaszowi, któremu przypięto na przestrzeni wieków łatkę: „niewierny”. Niewątpliwie, nie jest to zacny komplement. Przyglądając się dzisiejszemu bohaterowi, warto jednak zauważyć, że Tomasz jak nikt inny wierzył Jezusowi. Był nawet gotów ponieść z Nim śmierć. Przez swoją pozorną „niewierność”, chciał dogłębnie poznać prawdę.
Podążajmy dziś za nim – przyjrzyjmy mu się z bliska. Apostołowie po śmierci Jezusa siedzieli zamknięci z obawy przed Żydami. Nie wiemy gdzie w tym czasie przebywał Tomasz. Wiadomo tylko, że gdy wrócił do dziesięciu, usłyszał zaskakującą wiadomość: PAN ŻYJE!!! To świadectwo nie dotarło jednak do niego. Potrzebował znaku – namacalnego dowodu. Pozostał więc z uczniami, nadal siedzącymi wewnątrz domu i trwał z nimi ufając, że zobaczy Jezusa. Czekał tydzień i ufał. Gdy Jezus przyszedł ponownie do uczniów, tym razem imiennie zwrócił się do Tomasza.
Ten jednak nie potrzebował już wkładać swego palca i ręki do boku Jezusa – już wierzył. To dzięki niemu usłyszeliśmy błogosławieństwo: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.
Bardzo bliski jest mi dzisiejszy bohater ewangeliczny. Budzi moją (i zapewne innych) sympatię, gdyż niejeden raz człowiek odczuwał podobne rozterki i wątpliwości w wierze. Didymos był realistą: wiązał przyszłość z Jezusem, towarzyszył Mu w Jego ziemskiej wędrówce, widział cuda, snuł plany. To właśnie w Nim odnalazł sens swojego życia. Jednak po Wielkim Piątku przyszedł kryzys, rozczarowanie i pustka. Nawet świadectwo dziesięciu nie przemawiało do niego. Zmartwychwstanie było zapewne zbyt wielkim zaskoczeniem, aby bezrefleksyjnie dać wiarę temu wydarzeniu. Tomasz potrzebował racjonalnych znaków – potrzebował ośmiu dni, aby myśl o powstaniu z martwych Jezusa „zadomowiła się” i dojrzała w jego sercu. Tomasz potrzebował osobistego spotkania ze Zmartwychwstałym.
Apostoł Tomasz – jak pisze Papież Franciszek – pod koniec swego żarliwego poszukiwania nie tylko uwierzył w zmartwychwstanie, ale znalazł w Jezusie cały sens swego życia, odnalazł w Nim swego Pana. (…) Warto, abyśmy codziennie modlili się tymi wspaniałymi słowami, którymi możemy Mu powiedzieć: Jesteś moim jedynym dobrym, drogą mojego pielgrzymowania, sercem mojego życia, wszystkim.
Warto dziś zastanowić się, jak wiele jest także we mnie takich miejsc, gdzie pragnęłoby się w podobny jak Tomasz sposób dotknąć tajemnic wiary, by poczuć pełnię. Dziękuję Ci Tomaszu za Twoje przylgnięcie do Pana. Dziękuję za Twój włożony palec w Jego rany. Dziękuję za Twoje wyznanie wiary, które dokonało się także w moim imieniu: Pan mój i Bóg mój (J 20, 28).
Siostra Isnarda Wąż OP