
Dom
25 kwietnia, 2018
Dziś śluby wieczyste w Prowincji Amerykańskiej
28 kwietnia, 2018Kontemplować i przekazywać owoce kontemplacji – maksyma świętego Tomasza z Akwinu na zawsze stała się naczelną zasadą dominikańskiej misji. Prawdziwą sztuką, której uczymy się przez całe życie, jest godzenie życia modlitwy i aktywności apostolskiej tak, aby panowała między nimi równowaga. Łatwo jest ją zagubić „uciekając” w modlitwę, lub wręcz przeciwnie, w niepohamowaną działalność, bo przecież „zawsze jest coś do zrobienia”. A jednak kontemplacja i działanie nie muszą być rzeczywistościami, które są sobie przeciwstawne. Umiejętne godzenie tych dwóch, wydawałoby się, odmiennych form aktywności świadczy o wysokim stopniu życia duchowego. Tak poucza nas żyjący na przełomie XIII i XIV wieku Mistrz Eckhart, twórca i główny przedstawiciel tzw. mistyki nadreńskiej. Ten dominikański kaznodzieja w swoich traktatach i kazaniach skierowanych głównie do mniszek, poświęcił modlitwie i działaniu wiele miejsca.
Na początku możemy zapytać: o co chodzi w modlitwie? Dowiemy się, że warunkiem dobrej modlitwy jest porzucenie siebie. Mistrz Eckhart zauważa, że często mówimy, że gdyby zaistniały odpowiednie okoliczności, na pewno pomogłoby to nam w zjednoczeniu z Bogiem. Nic bardziej mylnego. To są tylko nasze pragnienia, a tam, gdzie jest miejsce na moje „ja”, nie ma już miejsca dla Boga. Dlatego trzeba zostawić wszystkie swoje wyobrażenia o idealnych warunkach, a nakierować swoją wolę na Stwórcę. Zaskakujące jest to, że dominikanin nie pozwala nawet modlić się o pewne, wydawałoby się, dobre rzeczy, np. o jakąś łaskę czy cnotę. Chodzi jedynie o to, by całym sobą nakierować się na to, czego pragnie Bóg. Tu przytacza słowa św. Augustyna: Ten jest najlepszym Twoim sługą, komu nie tyle na tym zależy, aby usłyszeć od Ciebie to, czego by chciał, ile raczej na tym, by chcieć tego, co od Ciebie usłyszy.
Według Mistrza w każdym miejscu możemy spotkać się z Bogiem, bo kto nosi Go w sercu, nie musi szukać odpowiednich warunków. Ta uwaga nie mówi o tym, żeby nie chodzić do kościoła (dziś wielu ludzi twierdzi, że można się z Bogiem spotkać tak samo dobrze np. w lesie, jak w kościele). Była ona skierowana do tych, którzy pod pretekstem prowadzenia życia wewnętrznego zaniedbywali swoje obowiązki. Dziś niestety też zdarza się, że ktoś godzinami się modli, a nie widzi, że powinien być dla swoich bliskich, wypełniając obowiązki właściwe dla swojego powołania. Tę myśl o wewnętrznym przebywaniu z Bogiem pośród obowiązków codziennego życia rozwinęła niedługo później święta Katarzyna ze Sieny. Jezus założył w jej duszy „celę wewnętrzną”, miejsce, w którym przebywa tylko sam Bóg, a dusza może się łączyć ze swoim Umiłowanym niezależnie od okoliczności zewnętrznych.
Modlitwa, wg Mistrza Eckharta, powinna rodzić dobre uczynki. Dusza ludzka przybiera dwojaką postać: dziewicy i niewiasty. Dziewicą jest wtedy, gdy w czystości i niewinności przyjmuje Bożą obecność. To jednak za mało. Dziewica pozostaje bezdzietna. Dlatego dusza w dalszym etapie powinna stać się niewiastą, która rodzi dobre czyny. Wtedy staje się odbiciem Boga, który wciąż jest Źródłem wszelkiego dobra. W jednym z Kazań Mistrz Eckhart omawia scenę w domu Łazarza, gdy Maria słucha Jezusa, a Marta usługuje przy stole. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Maria ukazywana jest tu jako ta, która wybrała lepszą cząstkę. A dominikanin ukazuje nam coś zupełnie innego. Według niego Maria wyobraża tu tych wszystkich ludzi, którzy w kontakcie z Bogiem szukają jedynie pociech i wrażeń duchowych. Nie chodzi im o Boga, ale tak naprawdę myślą tylko o sobie. Marta, jako starsza i bardziej doświadczona, wyobraża tych, którzy potrafią łączyć życie wewnętrzne z aktywnością zewnętrzną. Gdy prosi Jezusa, by kazał Marii pomóc w usługiwaniu, wyraża troskę o swoją siostrę, by nie pozostała dzieckiem na poziomie duchowym. W relacji z Bogiem nie chodzi o pociechy i pielęgnowanie nawet najwznioślejszych uczuć, ale o to, by nasza wiara działała przez miłość, bardzo konkretnie. Tę samą myśl wyraziła Matka Kolumba Białecka pouczając siostry: Idźcie do Pana Jezusa z ufnością i miłością, ale nie szukajcie pociech tkliwych, one prędko przemijają i powinny być mało ważne. Szukajcie raczej w Komunii świętej siły i odwagi do zwyciężania siebie we wszystkim, do zachowania i wypełnienia doskonałego Reguły, do zdania się zupełnego na wolę Bożą. To jest prawdziwy pożytek wynikający z życia modlitwy.
Nie musimy szukać Boga daleko, uczy nas Mistrz Eckhart. Jest On bardzo blisko nas – w naszym sercu. Spróbujmy zostawić wszystkie nasze wyobrażenia i zapragnijmy Go spotkać tak, jak On sam tego pragnie. Niech ten czas, spędzony przy Nim, owocuje dobrymi czynami i większą miłością okazywaną tym wszystkim, których Pan stawia na naszej drodze.
Siostra Wojciecha Tarnawska OP
(artykuł ukazał się w kwietniowym numerze "Okruszyny")