Zejdź z kanapy…
2 lipca, 2018Za miesiąc śluby wieczyste
8 lipca, 2018Młody mężczyzna klęczał na posadzce kościoła. Przed chwilą przyjął Komunię świętą. Jego twarz była tak pełna skupienia i wewnętrznej radości, że ludzie widząc go, przechodzili obok na palcach. Przeżywał najważniejsze spotkanie dnia. Niektórzy ze zdziwieniem rozpoznawali w nim syna senatora, Alfredo Frassatiego.
Błogosławionego Piotra Jerzego Frassati, tercjarza dominikańskiego (1901-1924), kojarzymy przede wszystkim z takimi pojęciami jak: młodość, sport, przyjaciele, pomoc biednym i potrzebującym. To prawda. Piotr był wulkanem energii, miał ogromne poczucie humoru i wielkie serce. Spróbujmy jednak przyjrzeć się jego modlitwie.
Od wczesnego dzieciństwa szczególne miejsce w życiu i duchowości Piotra Jerzego zajmowała tajemnica Eucharystii. Już jako dziecko w skupieniu przeżywał Mszę świętą. Nosił w sobie pragnienie częstego przyjmowania Komunii świętej. Mógł je zrealizować zachęcony dodatkowo przez ojców jezuitów, gdy uczęszczał do prowadzonej przez nich szkoły. Odtąd przyjmował Chleb Życia codziennie. Kiedy patrzymy na całe życie Piotra Jerzego, możemy zauważyć, że wszystko, co robił, było podporządkowane tylko temu, by mógł karmić się Ciałem Pana. Gdy jako młody, dorastający chłopiec jechał na wakacje na wieś, umawiał się z ogrodnikiem, że ten obudzi go rano ciągnąc za linkę przywiązaną do łóżka i wiszącą za oknem.
W ten sposób nie chciał zaspać na poranną Mszę świętą (pamiętajmy o tym, że przed Soborem Watykańskim II nie odprawiano Mszy świętej wieczorem). Podczas górskich wypraw, jako student, dbał o to, by na trasie mógł gdzieś uczestniczyć w Eucharystii. Gdy było to niemożliwe, rezygnował z wycieczki. Często zdarzało się, że bardzo zmęczony, szedł dodatkowe kilometry po to, by dojść do kościoła. Nie było to łatwe również i dlatego, że chcąc przyjąć Komunię musiał zachować post eucharystyczny, który w tamtych czasach trwał nie jedną godzinę, ale od północy. Jeden z jego nauczycieli wspominał: Podczas każdej wycieczki zdumiewał nas wszystkich swoją fizyczną i moralną siłą, bo koniecznie chciał dojść do zamierzonego celu na czczo, by móc przystąpić do Komunii świętej. Nie istniały u niego żadne względy: co na to powiedzą ludzie. Jego absolutna szczerość zdumiewała i działała krzepiąco. Sam Piotr Jerzy zachęcał swoich rówieśników, aby nie rezygnowali łatwo z przyjmowania Komunii świętej. Spożywajcie ten Chleb anielski, a znajdziecie w nim siłę do staczania walk wewnętrznych, walk z namiętnościami i wszelkiego rodzaju przeciwnościami, gdyż Jezus Chrystus przyrzekł tym, którzy karmią się Najświętszą Eucharystią, żywot wieczny i łaskę niezbędną do jego dostąpienia. Jedna z przyjaciółek Piotra, Laura Hidalgo wspomina, że codzienna Komunia była dla niego siłą i radością; szedł do Pana kierowany przemożną potrzebą duszy. (...) Było dla niego rzeczą niemożliwą uczestniczyć we Mszy św. i nie przyjąć Pana. Każdy z nas może dziś zapytać, czy jesteśmy gotowi podczas każdej Mszy świętej spotkać się z naszym Panem, który tak bardzo pragnie być blisko nas, że stał się dla nas Chlebem? Często ludzie dziś myślą, że nie mogą pójść do Komunii, bo nie byli u spowiedzi świętej. To prawda, jeśli się ma na sumieniu grzech ciężki. Pamiętajmy jednak o tym, że spowiedź powszechna na początku każdej Mszy świętej gładzi grzechy lekkie i uzdalnia nas do spotkania z Panem w tym niezwykłym sakramencie. Oczywiście, zawsze powinniśmy dbać o to, by być w stanie łaski uświęcającej i jak najczęściej, przynajmniej raz w miesiącu przystępować do sakramentu pokuty i pojednania.
Dla Piotra Jerzego Komunia święta była impulsem do tego, by miłością otrzymaną w tym sakramencie od Boga dzielić się z innymi: Jezus odwiedza mnie codziennie w Komunii świętej, a ja odwdzięczam Mu się w dostępny mi sposób odwiedzając Jego biedaków – mówił.
Pobożność eucharystyczna naszego błogosławionego znajdowała swój wyraz także w częstej adoracji Najświętszego Sakramentu. Modlił się szczególnie nocą. Dawni władcy stawiali w swoich zamkach nocne straże. Jezus jest bardziej godny nocnej straży niż ziemscy monarchowie - tłumaczył, a jeden z księży, Tomasso Castagno, wspominał: Frassati klęczał na posadzce otoczony innymi i potrącany przez tych, co szli do Komunii św. lub wracali od niej. Był tak skupiony, że nie zauważył, że wosk świecy kapie mu na ubranie. Niewątpliwie, Jezus Eucharystyczny był centrum życia Piotra Jerzego.
Drugim filarem jego duchowości był różaniec, który codziennie odmawiał. Ta modlitwa była dla niego tak naturalna, że „zarażał” nią innych. Gdy nocował z przyjaciółmi w schronisku, rozpoczynał wieczorem w swoim pokoju odmawianie różańca. Jego mocny głos niósł się przez cienkie ściany tak, że kolejne osoby z innych pokojów dołączały do modlitwy. Po chwili modliło się całe schronisko. Moim testamentem jest różaniec – mówił. Kochał Maryję i często powierzał Jej trudne sprawy pielgrzymując do górskiego sanktuarium w Oropa.
Błogosławiony Piotr Jerzy Frassati był człowiekiem wielkiej modlitwy. Z drugiej strony zadziwia jego wszechstronna aktywność. Nie byłoby jednak Frassatiego zaangażowanego w sprawy społeczne, pomoc ubogim, wędrującego po szlakach czy siedzącego nad książkami, gdyby nie czas spędzony na rozmowie z Bogiem. Te dwie rzeczywistości w jego życiu przenikały się. Z modlitwy wypływały czyny miłości bliźniego, a spotkanie z ludzką biedą domagało się powierzenia jej Panu w osobistym spotkaniu. W świecie pełnym pośpiechu możemy prosić Piotra Jerzego, by wyprosił nam głód modlitwy. Niech ten, który wciąż piął się w górę, wskazuje nam drogę, która prowadzi na prawdziwe szczyty – do świętości. Pamiętajmy o jego słowach: Wiara dana mi przez chrzest przemawia do mnie mocnym głosem: sam jeden nie dokonasz niczego, ale jeśli Bóg będzie ośrodkiem każdego twojego działania, dojdziesz do celu. Ruszajmy więc! W drogę!