Kolejny spektakl „Ballady o Mistrzu”
21 listopada, 2018Szkoła w Piotrkowie Trybunalskim
23 listopada, 2018Sekret udanego życia zawodowego? Po prostu robić to, co się lubi, sprawić, żeby Twoja pasja stała się źródłem utrzymania. Możesz jednak zapytać: A co, jeśli musisz robić to, do czego nie pałasz zapałem? Spróbuj tę pracę pokochać. Wtedy swoje zajęcia będziesz wykonywać z radością, a godziny pracy nie będą się dłużyć. Może się też zdarzyć, że nie tylko lubisz wykonywać swoją pracę, ale jest ona również spotkaniem z Ukochanym. Czy w takim wypadku nie będziesz czekać z utęsknieniem na spotkanie? A wtedy inni będą mogli słusznie pomyśleć, że jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że powyższe słowa spełniają się w moim życiu. Służąc Bogu w Zgromadzeniu otrzymałam niezwykłą łaskę: jako organistka swoim śpiewem i grą mogłam pomagać wiernym w przeżywaniu Mszy Świętej. Przez ostatnie 7 lat pełniłam posługę organistki w dwóch parafiach: Wszystkich Świętych w Bobowej oraz Matki Bożej Częstochowskiej w Warszawie. Na pierwszy rzut oka praca organistki może wydawać się nużąca i monotonna. To prawda, można łatwo wpaść w rutynę, grając w ciągu jednego dnia po raz siódmy te same pieśni. Wszystko zmienia się jednak, jeśli spojrzymy na to z innej, Bożej perspektywy, kiedy uświadomimy sobie, jakim przywilejem, a jednocześnie jak bardzo odpowiedzialna jest ta posługa. Grając podczas liturgii można innym ludziom pomóc w dobrym jej przeżyciu, można też niestety w tym przeszkodzić.
Muzyka zawsze była i jest moją pasją, więc posłanie do pełnienia tej posługi przyjęłam z radością. Mogę śmiało powiedzieć, że otrzymałam podwójne szczęście, gdyż jako człowiek wykonywałam to, co kochałam, co przynosiło mi satysfakcję. Jednocześnie moja praca była też modlitwą, spotkaniem z Umiłowanym. Grając codziennie w kościele podczas Mszy Świętych, nieustannie doświadczałam cudu Eucharystii, adorowałam Chrystusa, który przychodzi do naszych serc pod postacią Chleba i Wina. Razem z Aniołami i wszystkimi Świętymi mogłam stawać przed obliczem Boga i śpiewać Święty, Święty, Święty! I ten cud Eucharystii dokonywał się na moich oczach wiele razy w ciągu dnia.
Dzisiaj, przygotowując się w naszym wielowiejskim klasztorze do złożenia Wieczystej profesji. Z wdzięcznością patrzę na dotychczasowe lata przeżyte w naszym Zgromadzeniu. Codziennie dziękuję Bogu za wielki dar, który od Niego otrzymałam. Dar niezasłużony, za tę tajemnicę, którą ciągle odkrywam. Dar powołania do życia zakonnego. Dziękuję za wszystkie łaski, którymi obdarzał mnie przez te kilka lat posługi w Zgromadzeniu.
Pamiętam, że przed wstąpieniem do klasztoru długo powstrzymywała mnie obawa, że będę musiała poświęcić moją pasję – muzykę. Bałam się, że być może już nigdy nie będę grała na żadnym instrumencie. Dziś wiem, że Pan Bóg niczego nie zabiera, to tylko my musimy Mu zaufać i być gotowi oddać wszystko, także to, co kochamy. Dopiero wtedy On będzie mógł przemienić to swoją mocą i zwrócić nam nowe, lepsze, przemienione… Bóg nie zabrał mi możliwości rozwijania mojej pasji, tylko skierował ją na trochę inne tory. Ale dał więcej. Pamiętaj, że Pan Bóg jest hojnym dawcą. On daje więcej, niż możesz sobie wyobrazić. Zaufaj, a wtedy także w Twoim życiu zaczną dziać się cuda.
s. Helena Sieniawska OP