parallax background

Szczęście, które się nie kończy…

14 grudnia, 2018
Roraty w Mielżynie
13 grudnia, 2018
Spotkanie opłatkowe w Kajaku
17 grudnia, 2018
Roraty w Mielżynie
13 grudnia, 2018
Spotkanie opłatkowe w Kajaku
17 grudnia, 2018

Ktoś powiedział mi niedawno, że jestem dowodem na to, że Bóg o swoje się upomni. Ja odpowiadam wtedy, że po prostu do pewnych decyzji trzeba dojrzeć… Ciężko jest mi dokładnie określić kiedy po raz pierwszy usłyszałam w sercu głos Boga i Jego wołanie „Pójdź za mną”! Wychowałam się w rodzinie, gdzie są już powołania kapłańskie i zakonne, więc od najmłodszych lat miałam do czynienia z osobami, które poświęciły swoje życie Bogu. Kiedy wracam myślami wstecz to wiem, że już po liceum, zdanej maturze po raz pierwszy tak na serio zadałam sobie pytanie – czy Bóg wzywa mnie do służby i oddania Jemu całego swojego życia? Nie odpowiedziałam wtedy na Boże wezwanie i nie odpowiadałam przez kilka następnych lat… Ale Bóg nie dawał mi spokoju i ciągle wołał i wołał…

Bardzo wiele wydarzyło się przez ostatnie kilka lat. Ukończyłam trzy kierunki studiów, mam za sobą nieudany związek, który bardzo wiele mnie nauczył i wiele mi uświadomił. Pracowałam zawodowo w przedszkolu i w żłobku. Bóg chciał przez te wszystkie doświadczenia pokazać mi, że życie, które ja chcę sobie zaplanować, które wybieram – nie jest tym życiem do którego On mnie stworzył i powołał. Dlaczego tak myślę? Bo tak naprawdę nie byłam szczęśliwa. Cały czas czułam, że czegoś, a raczej Kogoś mi brakuje. To co robię, choć sprawia mi przyjemność, daje jakąś satysfakcję, nie jest tym „czymś”. „Niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Bogu” – to zdanie najlepiej odzwierciedla to, co wtedy czułam.

Ostatnie półtora roku było dla mnie bardzo trudne. Nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić podjęłam kolejne studia. Im bardziej starałam się zagłuszyć głos Boga tym intensywniejszy on się stawał. Postanowiłam więc udać się na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy i obiecałam Matce Bożej – Maryjo, jeżeli taka wola Boża, to za rok wrócę do ciebie jako kandydatka do Zgromadzenia Sióstr św. Dominika. Niestety, z powodu pracy, nie mogłam wziąć udziału w całej pielgrzymce. Udało się tylko, albo aż pielgrzymować przez trzy dni. Ale były to dla mnie wyjątkowe dni. I stało się. W sierpniu tego roku udałam się na całą, dziewięciodniową Pieszą Pielgrzymkę Tarnowską już jako kandydatka do aspiratu.

Wiele osób Pan postawił na mojej drodze. Osób, które pomogły mi otworzyć serce na Boże wezwanie, a zamknąć je na to co już za mną. Dzięki nim uporządkowałam swoje życie, zamknęłam pewne sprawy, które były jak wysoki mur między mną, a Bogiem uniemożliwiający mi pójście drogą przez Niego wskazywaną. Tymi wyjątkowymi dla mnie osobami są głównie siostry dominikanki, które znam od lat oraz księża, pracujący w mojej rodzinnej parafii. Osoby te wiedzą, jak wiele im zawdzięczam i że codziennie dziękuję Bogu za ich obecność w moim życiu i Jego działanie przez ich posługę.

Nie jest łatwo podjąć taką decyzję. Zostawić dobrowolnie, świadomie całą rodzinę, przyjaciół, swoje pasje. Zrezygnować z małżeństwa, bycia rodzicem, z tych wszystkich wygód i przyjemności, które proponuje nam współczesny świat. W wolności i pełnej świadomości konsekwencji wybrać życie, które jest trudne, wymaga wyrzeczeń. Ale miłość Boża i radość z możliwości poświęcenia Mu całego swojego życia wszystko rekompensuje. I takie życie jest idealne, doskonałe. Jest rajem na ziemi – życiem blisko Boga. Lepszego Oblubieńca niż Chrystus nie można mieć! Nie jestem i nigdy nie będę godna tego wezwania. Nasza grzeszność, ciągłe upadki, walka z samym sobą… Boże miłosierdzie i Jego miłość są niepojęte – sprawiają, że mimo tego wszystkiego możemy Mu służyć, spełniać Jego wolę, kochać Go choć, w małym stopniu tak bardzo, jak On kocha nas. Wystarczy tylko z pokorą przyjąć to, co jest nam dane.

Dlaczego siostry dominikanki? Taka wola Boża. On powołuje nas w konkretne miejsce, do konkretnych ludzi. Znam siostry od dziecka, również kilka z nich pochodzi z mojej parafii. Wiele lat jeździłam na nocne czuwania do Białej Niżnej. Główny charyzmat Zgromadzenia – głoszenie Ewangelii najbardziej potrzebującym, podnoszenie poziomu oświaty oraz niesienie pomocy cierpiącym – umożliwi mi spełnianie Bożego powołania i służbę ludziom, którzy są w potrzebie.

Chcę Was prosić o jedno. Nie bójcie się! Miejcie odwagę! Nie zamykajcie Waszych serc i myśli na Boga i odpowiadajcie na Jego wezwanie! Bo służba Panu to wyjątkowy dar, wyróżnienie, ale i poświęcenie. Jest to jednak coś najlepszego, co może nas w życiu spotkać. Dlatego mimo tych wszystkich trudności, wątpliwości i strachu zapewniam Was, że warto!

Przeszłość moją o Panie polecam Twemu miłosierdziu. Teraźniejszość moją polecam Twej miłości. A moją przyszłość oddaję w ręce Twojej Opatrzności. (św. o. Pio)
Szczęść Boże!

Aspirantka Sylwia