Niedziela Chrztu Pańskiego
12 stycznia, 2019III Niedziela zwykła – rok C
26 stycznia, 2019Niedziela Chrztu Pańskiego
12 stycznia, 2019III Niedziela zwykła – rok C
26 stycznia, 2019Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu! Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. (J 2, 1 - 11)
Dzięki wstawiennictwu Maryi i Jej wierze Jezus zapoczątkował swoją działalność. To Ona dostrzega problem i mówi o nim Jezusowi. Nie podsuwa gotowego rozwiązania, nie poucza, tylko wskazuje na konkretny brak: „Nie mają już wina.". Pan Bóg również jest konkretny, dla Niego liczy się prawda: „Zgrzeszyłem”, nie zaś: „Popełniłem błąd”; „Skłamałam”, a nie „Trochę minęłam się z prawdą”, itp. Pyta także konkretnie: „Co chcesz, abym ci uczynił?” i oczekuje konkretnej odpowiedzi. To jest postawa, której uczy nas Maryja – stanięcie przed Bogiem w prawdzie i w prostocie serca. Ona widzi nasze potrzeby tak, jak zauważyła problem gospodarzy wesela, dlatego nie można bać się zawierzać siebie Maryi. Oddając swoje życie w ręce Matki, możemy być pewni, że Ona bezbłędnie poprowadzi nas Bożymi drogami. Trzymając się dłoni Maryi, powierzając Jej swoją drogę życia i wiary, nie można zbłądzić.
Na żydowskim weselu zabrakło wina. Była to sytuacja z pozoru beznadziejna, gospodarze byli skompromitowani. Dla Boga jednak nie ma rzeczy niemożliwej do wykonania i Maryja o tym dobrze wie. Jako wierna Uczennica swego Syna, wie, że trzeba Mu bezgranicznie zaufać. I nas uczy zaufania do Tego, który może zaradzić każdej naszej potrzebie. Mówi do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.” Pokorna i najwierniejsza Służebnica Pańska, kieruje wzrok ludzi na Jezusa. „Zróbcie WSZYSTKO, cokolwiek powie wam mój Syn”, bo cokolwiek każe zrobić Jezus, będzie dla nas najlepsze.
Ważną rolę w tym wydarzeniu odegrali słudzy. Oni zaufali Maryi i Jezusowi, ponieważ zrobili wszystko, o co prosił ich Syn Boży i Jego Matka. Przynieśli do Jezusa stągwie, napełnili je wodą „aż po brzegi” – do pełna - i zanieśli staroście weselnemu. Jeżeli chcemy, aby nasze życie się zmieniło, musimy pozwolić Bogu wejść w nie ze swoją łaską. Trzeba oddać Bogu wszystko, zawierzyć Mu „aż po brzegi”, przemieniać swoje myślenie na coraz bardziej Boże. Pomoże nam w tym Maryja, która sprawi, jeśli Jej na to pozwolimy, że zaczniemy słuchać Pana Jezusa i sami siebie przyniesiemy do Niego. A kiedy nie mamy siły sami do Niego przychodzić, warto poprosić kogoś, by to on przyniósł nas do Jezusa, tak, jak słudzy przynieśli stągwie. Jeżeli przyniesiemy siebie do Boga, jeżeli poprosimy, żeby w nas działał, jeżeli Mu się oddamy do końca, „aż po brzegi”, to ryzykujemy utratę tego, co dotychczas posiadaliśmy. Może okazać się że trzeba będzie budować na nowo. Bóg jednak nie przemieni naszego życia na gorsze. I nawet jeśli runie to, co dotychczas w życiu pielęgnowaliśmy, powstanie na pewno coś lepszego i piękniejszego. Bo najpierw była woda, a potem wino – smak życia będzie dużo lepszy, jeżeli Bóg przejmie w nim inicjatywę.
Siostra Iga Stanok OP
Dzięki wstawiennictwu Maryi i Jej wierze Jezus zapoczątkował swoją działalność. To Ona dostrzega problem i mówi o nim Jezusowi. Nie podsuwa gotowego rozwiązania, nie poucza, tylko wskazuje na konkretny brak: „Nie mają już wina.". Pan Bóg również jest konkretny, dla Niego liczy się prawda: „Zgrzeszyłem”, nie zaś: „Popełniłem błąd”; „Skłamałam”, a nie „Trochę minęłam się z prawdą”, itp. Pyta także konkretnie: „Co chcesz, abym ci uczynił?” i oczekuje konkretnej odpowiedzi. To jest postawa, której uczy nas Maryja – stanięcie przed Bogiem w prawdzie i w prostocie serca. Ona widzi nasze potrzeby tak, jak zauważyła problem gospodarzy wesela, dlatego nie można bać się zawierzać siebie Maryi. Oddając swoje życie w ręce Matki, możemy być pewni, że Ona bezbłędnie poprowadzi nas Bożymi drogami. Trzymając się dłoni Maryi, powierzając Jej swoją drogę życia i wiary, nie można zbłądzić.
Na żydowskim weselu zabrakło wina. Była to sytuacja z pozoru beznadziejna, gospodarze byli skompromitowani. Dla Boga jednak nie ma rzeczy niemożliwej do wykonania i Maryja o tym dobrze wie. Jako wierna Uczennica swego Syna, wie, że trzeba Mu bezgranicznie zaufać. I nas uczy zaufania do Tego, który może zaradzić każdej naszej potrzebie. Mówi do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.” Pokorna i najwierniejsza Służebnica Pańska, kieruje wzrok ludzi na Jezusa. „Zróbcie WSZYSTKO, cokolwiek powie wam mój Syn”, bo cokolwiek każe zrobić Jezus, będzie dla nas najlepsze.
Ważną rolę w tym wydarzeniu odegrali słudzy. Oni zaufali Maryi i Jezusowi, ponieważ zrobili wszystko, o co prosił ich Syn Boży i Jego Matka. Przynieśli do Jezusa stągwie, napełnili je wodą „aż po brzegi” – do pełna - i zanieśli staroście weselnemu. Jeżeli chcemy, aby nasze życie się zmieniło, musimy pozwolić Bogu wejść w nie ze swoją łaską. Trzeba oddać Bogu wszystko, zawierzyć Mu „aż po brzegi”, przemieniać swoje myślenie na coraz bardziej Boże. Pomoże nam w tym Maryja, która sprawi, jeśli Jej na to pozwolimy, że zaczniemy słuchać Pana Jezusa i sami siebie przyniesiemy do Niego. A kiedy nie mamy siły sami do Niego przychodzić, warto poprosić kogoś, by to on przyniósł nas do Jezusa, tak, jak słudzy przynieśli stągwie. Jeżeli przyniesiemy siebie do Boga, jeżeli poprosimy, żeby w nas działał, jeżeli Mu się oddamy do końca, „aż po brzegi”, to ryzykujemy utratę tego, co dotychczas posiadaliśmy. Może okazać się że trzeba będzie budować na nowo. Bóg jednak nie przemieni naszego życia na gorsze. I nawet jeśli runie to, co dotychczas w życiu pielęgnowaliśmy, powstanie na pewno coś lepszego i piękniejszego. Bo najpierw była woda, a potem wino – smak życia będzie dużo lepszy, jeżeli Bóg przejmie w nim inicjatywę.
Siostra Iga Stanok OP