Nocne Czuwanie dla Młodzieży
5 lutego, 2019Nagroda dla Sióstr z Broniszewic
9 lutego, 2019Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść... (Jr 20, 7)
Myśląc o moim powołaniu i pierwszym ważniejszym momencie, w którym zaczęłam zastanawiać się o tym wyborze drogi była pierwsza świadoma Spowiedź. Zaczynając od początku. Choć wychowałam się w wierzącej, modlącej się i praktykującej rodzinie. To tak naprawdę moja osobista wiara, żywa relacja z Bogiem zaczęła się około 15 roku życia. Jestem pewna, że to Duch Święty wtedy działał we mnie.
W święto Zwiastowania Pańskiego właśnie pierwszy raz poczułam po spowiedzi wewnętrznie czystą duszę i serce. Po ludzku nie umiałam tego pojąć: Co się stało? Co się dzieje w moim wnętrzu? Spowiedź jak spowiedź. Wiedziałam, że to Boże działanie. Wtedy też, pierwszy raz całkowicie świadomie przeżyłam Eucharystię. Obserwowałam, słuchałam. Docierały do mnie wszystkie SŁOWA, byłam prawdziwie skupiona. Od tamtej pory pragnęłam tylko tego uczucia MIŁOŚCI Bożej. Z twarzy nie mogłam pozbyć się uśmiechu.
Niedługo po tym doświadczeniu oglądaliśmy rodzinnie film o Fatimie. Zauroczyła mnie postawa Hiacynty i Franciszka, a tak jak Łucja zaczęłam myśleć o powołaniu, oddaniu się Bogu. Jednak mając 15 lat to były tylko albo aż moje westchnienia ku Bogu. Kilka miesięcy później poznałam dziewczynę, która miała pragnienia podobne do moich. Choć jest starsza o 4 lata, zaprzyjaźniłyśmy się dość szybko. Rozmawiałyśmy dużo o Bogu, o swoich przeżyciach, radościach, smutkach. Jak tylko mogłyśmy, chodziłyśmy razem na Mszę Św., na adoracje Najświętszego Sakramentu, na spotkania Odnowy w Duchu Świętym, jeździłyśmy na rekolekcje. Razem dojrzewałyśmy w wierze. Rozeznawałyśmy do czego Tato nas powołuje.
Liceum upłynęło bardzo szybko. Zdałam maturę i nie wiedziałam co robić. Słuchać porad, czyli zacząć studia czy iść za pragnieniami. Uciekając przed decyzją zaczęłam studia. Nie umiałam się na nich odnaleźć. Potem zaczęłam kolejny kierunek, też nie to. W końcu uświadomiłam sobie, że to bez sensu. Jak teraz nie napisze do Siostry, to później też tego nie zrobię. Dokąd cię cierpiał będę i dokąd mnie zwodzić będziesz? (Dz. 9). W takich sytuacjach przychodził mi na myśl ten cytat.
Podczas moich ‘wewnętrznych napięć’ ktoś uświadomił mi, że na Miłość nie można zasłużyć, lecz tylko możemy otworzyć się na Nią. Tej, właściwe bardzo prostej, naturalnej informacji, potrzebowałam do podjęcia decyzji. Oddałam całe moje serce, sercu Jezusa. Całą siebie Mamie. Napisałam maila do siostry Łucji. Zaprosiła mnie do Krakowa. Pojechałam na weekend, porozmawiałam z siostrami, które mnie bardzo serdecznie przyjęły. Wracając miałam wrażenie, że to On tym wszystkim kierował, jak też cały czas kieruje.
Teraz będąc w aspiracie dziękuję Bogu za każdy dzień i codziennie proszę o jego prowadzenie. A reszta, to już relacja dwóch osób.
Aspirantka Agnieszka