Relacja z Jubileuszu w Mielżynie
30 kwietnia, 2019„Wesele” Wyspiańskiego w Kłodzku
6 maja, 2019Moje pierwsze myśli o zakonie pojawiły się, gdy ciotka opowiadała o pracy w zakonie, sama była tercjarką franciszkańską i miała kontakt z Siostrami. Ale to były moje dziecinne lata, które na serio nie brały tych opowiadań. Wychowanie religijne, tradycyjne w rodzinie nabierało silnych więzi w modlitwie. Szkoła Podstawowa – tylko kilka klas miałam religię, gdyż w 1952 roku religia ze szkół była usunięta. Następnie szkoła średnia, też w tym czasie silne oddziaływanie komunizmu – nie było możliwości uczenia się religii, nawet w niedzielę nie wolno było przed południem wychodzić z internatu. Pani wychowawczyni dawała przepustki na wyjście przed południem, ale kierownik internatu miał biuro na parterze i widział kto wychodzi, i krzyczał - ,,dziewczęta zbierać śmieci wokół internatu”. I tak zeszło, zamiast iść na Mszę Świętą. Po południu czas był wolny w internacie, ale Mszy Świętej nie było, gdyż dopiero po II Soborze Watykańskim (1965) nastąpiła odnowa, że można uczestniczyć we Mszy Świętej po południu.
W każdy piątek była obowiązkowa potańcówka do późna w nocy (w internacie mieszkała młodzież żeńska i męska). Nauka odbywała się sześć dni w tygodniu. Ja kilka razy zamknęłam się w szafie w pokoju, gdy kierownik powyganiał dziewczyny na potańcówkę, któraś z koleżanek przyszła i otworzyła mi drzwi od szafy, abym mogła spokojnie spędzić czas.
Był taki duch między dziewczynami, że każda modliła się na swój sposób. I tak dojrzewała moja decyzja o zakonie. Podobał mi się strój zakonny. Po ostatnim egzaminie pomyślałam, że będę szukać adresu sióstr. Dostałam od koleżanki, nie znając dominikanek, ani ich stroju, ani koloru habitu. Zależało mi, aby służyć Panu Bogu. W tym czasie tj. Soboru Watykańskiego II do zakonu przynosiło się wyprawkę. Rodzice kupili mi jej część, a resztę przysłali mi do zakonu w późniejszym czasie, gdyż budowali dom i finanse nie pozwoliły na jej kupno od razu w całości. W pierwszych latach po wstąpieniu (tj. w postulacie, nowicjacie oraz pracy na placówce), czyli przez okres trzech lat nie było możliwości wyjazdu do domu.
Praca w Zakonie – każda mi odpowiadała, lubiłam Siostry i cieszyłam się, że jestem na swoim miejscu, przy Panu Bogu. Wykonywałam różne prace – 43 lata jako Główna Księgowa w kilku korporacjach, jako dyrektor Ośrodka Wychowawczego dla dziewcząt. Podjęłam się budowy obiektów w tymże ośrodku. Limit pensjonariuszy został powiększony z 32 na 80 dziewcząt. Każde przedsięwzięcie polecałam Panu Bogu na modlitwie i nigdy na tym nie straciłam. Pracowałam też w Papieskich Dziełach Misyjnych w Warszawie 15 lat jako główna księgowa. Praca ta dawała mi wiele radości, mogłam poznać pracę misjonarzy na każdym kontynencie oraz służyć moim doświadczeniem w pracy księgowej.
I tak przeleciało 60 lat od profesji zakonnej. Czasami myślę, że za czasów szkolnych nie uczono nas religii to Zgromadzenie mnie wydelegowało na studia dzienne na KUL, na Wydział Teologiczny – także w pewien sposób jest to rekompensata. Jestem wdzięczna Panu Bogu za łaskę powołania, a Zgromadzeniu Sióstr Dominikanek, że mnie przyjęło, formowało i prowadzi na wyżyny świętości.
s. Doloria Sikora OP