XII Niedziela zwykła – rok C
22 czerwca, 2019XIV Niedziela zwykła – rok C
6 lipca, 2019XII Niedziela zwykła – rok C
22 czerwca, 2019XIV Niedziela zwykła – rok C
6 lipca, 2019s. Rachela Kaczmarek OP
Gdy dopełniały się dni wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jeruzalem, i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i weszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by przygotować Mu pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jeruzalem.
Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, byśmy powiedzieli: Niech ogień spadnie z nieba i pochłonie ich?»
Lecz On, odwróciwszy się, zgromił ich. I udali się do innego miasteczka.
A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz».
Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć».
Do innego rzekł: «Pójdź za Mną». Ten zaś odpowiedział: «Panie, pozwól mi najpierw pójść pogrzebać mojego ojca». Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże».
Jeszcze inny rzekł: «Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu». Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego». (Łk 9, 51-62)
Dzisiejsza Ewangelia to wezwanie do przyjaźni z Jezusem. Uzdrawianie chorych, wskrzeszanie umarłych, rozmnażanie chleba, moc rzucania ogniem… wszystko to czeka na tych, którzy mówią Bogu TAK. Brzmi naprawdę zachęcająco. W życiu z Jezusem nie chodzi jednak o nadprzyrodzone moce, bo prędzej, czy później wiara budowana tylko na zachwycie przerodzi się w męczącą rutynę. Wierność wypowiedzianemu TAK to życie przeżyte być może bez cienia najmniejszego cudu, bez wielkich poruszeń, czy doznań na modlitwie, w cierpieniu lub chorobie do śmierci. Czasem w samotności, odrzuceniu, niezrozumieniu. Brzmi mniej zachęcająco? Otóż nie! Sekret Jezusa tkwi w paradoksach. Im bardziej jesteś zapomniany, wyśmiany, pomijany, tym On jest bliżej ciebie. Trzeba więc cierpieć, by być przyjacielem Jezusa? Otóż nie! To nie jest stygmat chrześcijaństwa, choć wielu taką drogą osiągnęło niebo. Bo Jezus wzywa nas do szczęścia, jednak ono różni się od tego, które widzimy na ekranach kin, czy w pięknych powieściach. To jest po prostu każda zwykła sekunda dnia, którą dzielisz razem z Nim. Nieważne, jakie role na co dzień odgrywasz, gdzie mieszkasz, czym się zajmujesz. Jezus staje przed każdym z nas z tym samym wezwaniem: „Pójdź za mną”, różne są tylko odpowiedzi. Jedni chcą grzebać ojca, inni mają przerwę na kawę, kolejni zostali wysłani w delegację, ale są też tacy, na których sercach Jezus opiera Swoją głowę i odpoczywa – przeznaczeni do królestwa Bożego.
Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, byśmy powiedzieli: Niech ogień spadnie z nieba i pochłonie ich?»
Lecz On, odwróciwszy się, zgromił ich. I udali się do innego miasteczka.
A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz».
Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć».
Do innego rzekł: «Pójdź za Mną». Ten zaś odpowiedział: «Panie, pozwól mi najpierw pójść pogrzebać mojego ojca». Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże».
Jeszcze inny rzekł: «Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu». Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego». (Łk 9, 51-62)
Dzisiejsza Ewangelia to wezwanie do przyjaźni z Jezusem. Uzdrawianie chorych, wskrzeszanie umarłych, rozmnażanie chleba, moc rzucania ogniem… wszystko to czeka na tych, którzy mówią Bogu TAK. Brzmi naprawdę zachęcająco. W życiu z Jezusem nie chodzi jednak o nadprzyrodzone moce, bo prędzej, czy później wiara budowana tylko na zachwycie przerodzi się w męczącą rutynę. Wierność wypowiedzianemu TAK to życie przeżyte być może bez cienia najmniejszego cudu, bez wielkich poruszeń, czy doznań na modlitwie, w cierpieniu lub chorobie do śmierci. Czasem w samotności, odrzuceniu, niezrozumieniu. Brzmi mniej zachęcająco? Otóż nie! Sekret Jezusa tkwi w paradoksach. Im bardziej jesteś zapomniany, wyśmiany, pomijany, tym On jest bliżej ciebie. Trzeba więc cierpieć, by być przyjacielem Jezusa? Otóż nie! To nie jest stygmat chrześcijaństwa, choć wielu taką drogą osiągnęło niebo. Bo Jezus wzywa nas do szczęścia, jednak ono różni się od tego, które widzimy na ekranach kin, czy w pięknych powieściach. To jest po prostu każda zwykła sekunda dnia, którą dzielisz razem z Nim. Nieważne, jakie role na co dzień odgrywasz, gdzie mieszkasz, czym się zajmujesz. Jezus staje przed każdym z nas z tym samym wezwaniem: „Pójdź za mną”, różne są tylko odpowiedzi. Jedni chcą grzebać ojca, inni mają przerwę na kawę, kolejni zostali wysłani w delegację, ale są też tacy, na których sercach Jezus opiera Swoją głowę i odpoczywa – przeznaczeni do królestwa Bożego.