Nocne Czuwanie w lutym
8 lutego, 2020Kurs Nowe Życie
15 lutego, 202011 lutego wspominamy w Kościele Matkę Bożą z Lourdes, ten dzień jest także przypomnieniem światu o tych wszystkich, którzy źle się mają na ciele, którzy przeżywają trud niesienia krzyża cierpienia i choroby. Są takie miejsca w naszym Zgromadzeniu, które kierują nasz wzrok na „najsłabszych”, na „potrzebujących”, miejsca o których nie można zapomnieć.
Dziwny jest ten świat… dosłowne i prowokacyjne stwierdzenie. Myśląc „dziwny”, znaczy relatywny, czasem jednostronny, tendencyjny, schematyczny. Świat, który reaguje alergicznie na określone słowa: niedoskonałość, słabość, zwyczajność, niepełnosprawność… Oczekujący gwarancji na sprawne działanie tego, co posiada – 2 lata, 5 lat… doskonałości wyboru, za niekiedy wygórowaną cenę. Zaraz nasuwa się pytanie, dlaczego nie pyta o gwarancję wieczną?
Rzeczywiście, „dziwny jest ten świat ludzkich spraw”, których tak mnóstwo, że umysł tych, którzy już istnieją pomieścić nie może, a dla nowych nie ma miejsca (jeśli nawet znajdzie się, to dla jednego, może dwóch: zawsze doskonałych, kreatywnych, inteligentnych, dyspozycyjnych…).
Może nadszedł już czas, najwyższy czas, zobaczyć inny świat – nieznany, czasem zapomniany, dlatego napawający lękiem, czy wręcz – dla niektórych – oburzeniem zasadności jego istnienia.
Świat, gdzie słabość ludzka króluje, brzydota ciała góruje, a prostota funkcjonowania nie zawsze jest prostą sprawą. To świat osiemdziesięciu jeden osób – dziewczyn i chłopców, których zgromadziła przede wszystkim jedna cecha – bezbronność i całkowita zależność. Dom, w którym mieszkają – świat nazywa „Domem Pomocy Społecznej”, ale nigdy nie jest tak nazywany przez Mieszkańców, którzy zawsze mówią: nasz Dom.
To Miejsce, to zwyczajny „świat ludzkich spraw”, które Pan Bóg ofiarował jako zadanie i powołanie siostrom ze Zgromadzenia Sióstr św. Dominika, które prowadzą DOM Pomocy Społecznej w Mielżynie od 1956 r. To miejsce jest także ważne z powodu obecności i pracy wśród dzieci naszej Bł. Julii Rodzińskiej, która po złożeniu ślubów zakonnych pracowała w Mielżynie. W całej swej posłudze apostolskiej związana była przede wszystkim z dziećmi i młodzieżą, czy to jako opiekunka w zakładzie dla sierot, czy też jako nauczycielka, a później kierowniczka szkoły, czy jako organizatorka kolonii i półkolonii dla najbiedniejszych dzieci. Z tego okresu została zapamiętana, jako „wybitny pedagog i wychowawca ceniony przez uczniów; wymagająca, sprawiedliwa, mobilizująca dobrym słowem do rzetelnego wysiłku w zdobywaniu wiedzy, wyrozumiała dla ludzkich słabości, serdeczna i spontaniczna w kontaktach z uczniami, gościnna, zabiegająca o sieroty, niezależnie od narodowości okazująca im życzliwość i miłość.”
Nie istniałoby to miejsce, gdyby nie cały sztab pracowników świeckich, zapewniających całodobową opiekę, pielęgnację, polegającą m.in. na pomocy przy myciu się, ubieraniu, jedzeniu, tych najprostszych czynnościach, które często są najtrudniejsze.
Mieszkańcy są podzieleni na sześć kilkunastoosobowych grup. Każda grupa ma do dyspozycji pawilon z pokojami mieszkalnymi, łazienką, kuchnią i pokojem dziennego pobytu. Dom wyposażony jest w salę wzbudzania aktywności motorycznej, salę doświadczania świata, pracownię gospodarstwa domowego, pracownię hafciarstwa i robótek ręcznych, pracownię plastyczną, prowadzone są też zajęcia rewalidacyjne – uspołeczniające. Wszystko po to, żeby Mieszkańcy mogli nie tylko żyć, ale także rozwijać się, każdy według swoich talentów.
Byłoby to jednak może zbyt proste i zwykłe… zrobić zajęcia, zabiegi pielęgnacyjne, to co konieczne i iść dalej?
W naszym Domu chodzi jeszcze o coś więcej – o relację, niepowtarzalną, jedyną, często budowaną latami, chodzi o uczenie się nawzajem siebie poprzez OBECNOŚĆ. Życie z osobami niepełnosprawnymi to przede wszystkim próba delikatnego wejścia w ich świat, by móc odkryć potrzeby, marzenia i uczynić je realnymi do zaspokojenia. Najpiękniejsze momenty we wspólnym życiu, to przede wszystkim te, w których mieszkaniec i pracownik odkrywają, że nie ma między nimi lęku przed niezrozumieniem siebie nawzajem, a pojawia się radość bliskości i miłość, ta codzienna między jedną prozaiczną czynnością, a drugą.
Spojrzenie, dotyk, nieartykułowany dźwięk – to niekonwencjonalny sposób dialogu między osobami niepełnosprawnymi, a pełnosprawnymi, wymagający miłości w jego odczytaniu. Do każdego inaczej, o czym innym i w indywidualny sposób – 81 osób, tyle samo odblasków i odbić człowieczeństwa, podprowadzającego do tego Jedynego – oblicza Jezusa Chrystusa, który jest obecny w ich milczącym cierpieniu i w centrum naszego Domu.
Każdy nasz Mieszkaniec to inna historia, często święta, trudna i bolesna. To ich newralgiczny świat zranienia, odrzucenia, a czasem przemocy fizycznej i psychicznej ze strony rodziny, krewnych. Zawsze dźwigają krzyż choroby – autyzmu, dziecięcego porażenia mózgowego, zespołu Downa, braku możliwości widzenia, słyszenia, mówienia.
Heroizmem może być dla nas czas spędzony w wózku, czy łóżku, często jedyna forma życia jaka jest możliwa. Heroizmem jest życie w poczuciu odrzucenia, odepchnięcia, jak jedna z naszych Mieszkanek, która jako półroczne dziecko wraz ze swoim bratem bliźniakiem została adoptowana z Domu Dziecka do rodziny, która nie potrafiła dać jej poczucia bezpieczeństwa i miłości, której została pozbawiona od samego urodzenia. W zamian za to dzieci były krzywdzone fizycznie i psychicznie poprzez zachowania seksualne względem nich. Po ujawnieniu się niepełnosprawności malcy zostali oddani ponownie do Domu Dziecka, zupełnie jak rzeczy, które się nie sprawdziły, skąd trafiły do naszego Domu. Bardzo dużo czasu i cierpliwości kosztuje i kosztowała praca z dziewczynką, która cały czas próbowała naszą miłość, zaufanie. Trudno odgadnąć jej potrzeby, zainteresowania, wejść w jej bolesny świat, by móc go leczyć. Najlepsze dni, to te, gdy się uśmiecha i jest chętna do proponowanych zajęć, bez chęci krzykliwego zwracania na siebie uwagi.
Najbardziej budujące w tych wszystkich sytuacjach jest to, że nigdy nie słyszy się od naszych dzieci skargi, czy narzekania na tak bolesne życie; przeciwnie mają piękny uśmiech, zawstydzający w swojej szczerości i prostocie.
Uśmiech, który mówi: „Zatrzymaj się człowieku. Czemu zaprzątasz sobie głowę bzdurami, popatrz na świat rzeczy prostych!”. Kubek z kawą cieszy, spacer z wolontariuszem, wyprostowane prostownicą włosy cieszą, rozmowa i gra w chińczyka… Ktoś powie, dziwny ten ich świat, nudny? A może świat ludzi zdrowych jest w obecnych czasach dziwny?
Niech każdy odpowie sobie sam – jedno jest możliwe, że świat jeszcze nie ginie właśnie dzięki nim – ich modlitwie, cierpieniu, świętości, czystości, ich ubogiemu życiu… które Pan Bóg przyjmuje z miłością i radością za nas wszystkich.
Wszystkich, którzy by chcieli pomóc naszemu dziełu w jakikolwiek sposób, modlitwą, ofiarami materialnymi, czy jeszcze inaczej dziękujemy – Wielka jest Wasza nagroda w niebie.
s. Łucja Rado OP