IV Niedziela Wielkiego Postu – rok A
21 marca, 2020Niedziela Palmowa – rok A
4 kwietnia, 2020IV Niedziela Wielkiego Postu – rok A
21 marca, 2020Niedziela Palmowa – rok A
4 kwietnia, 2020s. Julia Jelińska OP
Był pewien chory, Łazarz z Betanii, ze wsi Marii i jej siostry, Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat, Łazarz, chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: «Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz». Jezus, usłyszawszy to, rzekł: «Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą».
A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza.
Gdy posłyszał o jego chorobie, pozostał przez dwa dni tam, gdzie przebywał. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: «Chodźmy znów do Judei». Rzekli do Niego uczniowie: «Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?»
Jezus im odpowiedział: «Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeśli ktoś chodzi za dnia, nie potyka się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła».
To powiedział, a następnie rzekł do nich: «Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę go obudzić».
Uczniowie rzekli do Niego: «Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje». Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: «Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego». A Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: «Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć».
Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów. I wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po utracie brata.
Kiedy więc Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta więc rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga».
Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie».
Marta Mu odrzekła: «Wiem, że powstanie z martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym».
Powiedział do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?»
Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat».
Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała ukradkiem swoją siostrę, mówiąc: «Nauczyciel tu jest i woła cię». Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać.
A gdy Maria przyszła na miejsce, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go, padła Mu do nóg i rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». Gdy więc Jezus zobaczył ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzie go położyliście?» Odpowiedzieli Mu: «Panie, chodź i zobacz!» Jezus zapłakał. Żydzi więc mówili: «Oto jak go miłował!» Niektórzy zaś z nich powiedzieli: «Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?»
A Jezus, ponownie okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień.
Jezus powiedział: «Usuńcie kamień!»
Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: «Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie».
Jezus rzekł do niej: «Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?»
Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, że Mnie wysłuchałeś. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie tłum to powiedziałem, aby uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś». To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce przewiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić».
Wielu zatem spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. (J 11, 1-45)
Wkrótce Święta Wielkanocne. Jak będą wyglądały w tym roku? Trudno to sobie wyobrazić, bo wszystko wskazuje na to, że zupełnie inaczej, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Jedno jednak pozostanie niezmienne: Chrystus zmartwychwstanie! Prawdziwie zmartwychwstanie! Bez tłumów, bez świadków, w brzasku niedzielnego poranka grób pozostanie pusty…
Dzisiejsza liturgia słowa zapowiada to niezwykłe wydarzenie. Podprowadza nas pod wielki i tajemniczy cud pustego grobu…
W pierwszym czytaniu z Księgi Ezechiela słyszymy prorocką zapowiedź: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów (…) Udzielę wam mego ducha, byście ożyli i powiodę was do kraju waszego”. Wizja ta zostaje spełniona – wygnańcy rzeczywiście powrócili do swojej ojczyzny.
Ewangelia, mówi o wskrzeszeniu Łazarza. Oto Jezus, przychodzi do grobu swego przyjaciela i wyrywa go z objęć śmierci. Aktem tym nie likwiduje śmierci, tylko przezwycięża jej niszczącą siłę. Łazarz i tak potem będzie musiał umrzeć. Jego fizyczna śmierć to jednak nie koniec życia, ale początek życia wiecznego. To zasługa i owoc Zmartwychwstania Chrystusa, o którym słyszymy w drugim czytaniu, we fragmencie z listu św. Pawła do Rzymian.
Wskrzeszony Łazarz, objawiając chwałę Boga, staje się dla Żydów powodem, aby zabić Jezusa. Chrystus przywracając życie przyjacielowi skazany zostaje na śmierć. Daje życie, a otrzymuje śmierć. Jednak właśnie dzięki swej śmierci daje życie. To istny paradoks. Perspektywa krzyża, który wyraża zarówno szczyt zła będącego w człowieku jak i dobra jakiego Bóg pragnie dla człowieka: objawia Bożą bezgraniczną, bezinteresowną miłość, która bierze na siebie wszelkie nasze ograniczenia, wszystkie nasze „groby”.
Każdy z nas bowiem nie jeden raz w swoim życiu znalazł się w duchowym grobie. W grobie grzechów małych bądź dużych. Grzechów, które są dla naszej duszy tym, czym śmierć dla ciała. One sprawiają, że stajemy się martwi. Zabijają w nas Boże życie dane nam na chrzcie świętym. Popełniając grzech stajemy się jak Łazarz powiązany opaskami śmierci – grzechów, które czynią nas niezdolnymi do chodzenia i życia w miłości. Nasza twarz zakryta chustą, nie odbija Bożej chwały i czyni nas ślepymi na innych.
Jezus wpatrując się wtedy w naszą duszę, w nasz grób, również płacze nad nami, nad naszym lenistwem, zniewoleniem, upadkami, uwikłaniem się w to, co złe. Nie odwraca się jednak od nas, lecz donośnym głosem woła „…wyjdź na zewnątrz!” Chce byśmy oddali Mu swe grzechy, swój egoizm i pychę oraz wszystko to, co oddala nas od Niego. Chce wskrzesić nasze wyschłe kości, chce wskrzesić serce do miłości.
Bóg wszystko może. Skoro przywrócił martwe ciało Łazarza do życia to tym bardziej może wskrzesić umarłą duszę z najcięższych grzechów, jeśli ona poruszona Jego łaską zwróci się do Niego. Jezus czeka na nasze nawrócenie, na to, że tak, jak Maria z Martą poślemy po Niego, by się z Nim spotkać i na nowo nawiązać z Nim głębszą relację. Jezus czeka na skruchę, żal i chęć poprawy, spowiedź, pojednanie... Na naszą odpowiedź pełną miłości, wiary, ufności i zawierzenia.
Nie zwlekajmy z tym, by się nie okazało, że nie doświadczymy pełni blasku i radości niedzielnego poranka, bo ciągle będziemy zastanawiać się, kto nam odsunie kamień.
Otaczająca nas rzeczywistość nie napawa optymizmem. Szerząca się epidemia, coraz większe obostrzenia, zamknięte kościoły i ograniczony dostęp do sakramentów... Wydaje się, że wszystko niestety tak po ludzku już skończone i trzeba się poddać ślepemu losowi.
Może właśnie dlatego dzisiaj słyszymy o cudzie Łazarza. Tam bowiem, gdzie kończy się wiedza ludzi lub porządek świata, zaczyna się strefa działania Boga. Tam, gdzie ludzkie oczy dostrzegają jedynie śmierć, Bóg Ojciec ukazuje żyjącego, który staje się dowodem dla nawracających się do Chrystusa. Jednak jeszcze nie wszystko skończone! Jest nadzieja na lepsze jutro. Na lepsze dziś!
Wpatrzeni w wychodzącego z grobu Łazarza, ufajmy wbrew świadectwu naszych oczu. Prośmy z ufnością i wiarą, by Jezus stanął również dziś nad grobem naszej grzeszności, naszego zwątpienia i naszej rozpaczy. Chciejmy jeszcze raz usłyszeć i przyjąć do serca zapewnienie Jezusa: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki".
Niech świadectwo naszego życia, będzie odpowiedzią na pytanie Jezusa: „Wierzysz w to?”
A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza.
Gdy posłyszał o jego chorobie, pozostał przez dwa dni tam, gdzie przebywał. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: «Chodźmy znów do Judei». Rzekli do Niego uczniowie: «Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?»
Jezus im odpowiedział: «Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeśli ktoś chodzi za dnia, nie potyka się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła».
To powiedział, a następnie rzekł do nich: «Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę go obudzić».
Uczniowie rzekli do Niego: «Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje». Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: «Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego». A Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: «Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć».
Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów. I wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po utracie brata.
Kiedy więc Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta więc rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga».
Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie».
Marta Mu odrzekła: «Wiem, że powstanie z martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym».
Powiedział do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?»
Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat».
Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała ukradkiem swoją siostrę, mówiąc: «Nauczyciel tu jest i woła cię». Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać.
A gdy Maria przyszła na miejsce, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go, padła Mu do nóg i rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». Gdy więc Jezus zobaczył ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzie go położyliście?» Odpowiedzieli Mu: «Panie, chodź i zobacz!» Jezus zapłakał. Żydzi więc mówili: «Oto jak go miłował!» Niektórzy zaś z nich powiedzieli: «Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?»
A Jezus, ponownie okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień.
Jezus powiedział: «Usuńcie kamień!»
Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: «Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie».
Jezus rzekł do niej: «Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?»
Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, że Mnie wysłuchałeś. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie tłum to powiedziałem, aby uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś». To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce przewiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić».
Wielu zatem spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. (J 11, 1-45)
Wkrótce Święta Wielkanocne. Jak będą wyglądały w tym roku? Trudno to sobie wyobrazić, bo wszystko wskazuje na to, że zupełnie inaczej, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Jedno jednak pozostanie niezmienne: Chrystus zmartwychwstanie! Prawdziwie zmartwychwstanie! Bez tłumów, bez świadków, w brzasku niedzielnego poranka grób pozostanie pusty…
Dzisiejsza liturgia słowa zapowiada to niezwykłe wydarzenie. Podprowadza nas pod wielki i tajemniczy cud pustego grobu…
W pierwszym czytaniu z Księgi Ezechiela słyszymy prorocką zapowiedź: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów (…) Udzielę wam mego ducha, byście ożyli i powiodę was do kraju waszego”. Wizja ta zostaje spełniona – wygnańcy rzeczywiście powrócili do swojej ojczyzny.
Ewangelia, mówi o wskrzeszeniu Łazarza. Oto Jezus, przychodzi do grobu swego przyjaciela i wyrywa go z objęć śmierci. Aktem tym nie likwiduje śmierci, tylko przezwycięża jej niszczącą siłę. Łazarz i tak potem będzie musiał umrzeć. Jego fizyczna śmierć to jednak nie koniec życia, ale początek życia wiecznego. To zasługa i owoc Zmartwychwstania Chrystusa, o którym słyszymy w drugim czytaniu, we fragmencie z listu św. Pawła do Rzymian.
Wskrzeszony Łazarz, objawiając chwałę Boga, staje się dla Żydów powodem, aby zabić Jezusa. Chrystus przywracając życie przyjacielowi skazany zostaje na śmierć. Daje życie, a otrzymuje śmierć. Jednak właśnie dzięki swej śmierci daje życie. To istny paradoks. Perspektywa krzyża, który wyraża zarówno szczyt zła będącego w człowieku jak i dobra jakiego Bóg pragnie dla człowieka: objawia Bożą bezgraniczną, bezinteresowną miłość, która bierze na siebie wszelkie nasze ograniczenia, wszystkie nasze „groby”.
Każdy z nas bowiem nie jeden raz w swoim życiu znalazł się w duchowym grobie. W grobie grzechów małych bądź dużych. Grzechów, które są dla naszej duszy tym, czym śmierć dla ciała. One sprawiają, że stajemy się martwi. Zabijają w nas Boże życie dane nam na chrzcie świętym. Popełniając grzech stajemy się jak Łazarz powiązany opaskami śmierci – grzechów, które czynią nas niezdolnymi do chodzenia i życia w miłości. Nasza twarz zakryta chustą, nie odbija Bożej chwały i czyni nas ślepymi na innych.
Jezus wpatrując się wtedy w naszą duszę, w nasz grób, również płacze nad nami, nad naszym lenistwem, zniewoleniem, upadkami, uwikłaniem się w to, co złe. Nie odwraca się jednak od nas, lecz donośnym głosem woła „…wyjdź na zewnątrz!” Chce byśmy oddali Mu swe grzechy, swój egoizm i pychę oraz wszystko to, co oddala nas od Niego. Chce wskrzesić nasze wyschłe kości, chce wskrzesić serce do miłości.
Bóg wszystko może. Skoro przywrócił martwe ciało Łazarza do życia to tym bardziej może wskrzesić umarłą duszę z najcięższych grzechów, jeśli ona poruszona Jego łaską zwróci się do Niego. Jezus czeka na nasze nawrócenie, na to, że tak, jak Maria z Martą poślemy po Niego, by się z Nim spotkać i na nowo nawiązać z Nim głębszą relację. Jezus czeka na skruchę, żal i chęć poprawy, spowiedź, pojednanie... Na naszą odpowiedź pełną miłości, wiary, ufności i zawierzenia.
Nie zwlekajmy z tym, by się nie okazało, że nie doświadczymy pełni blasku i radości niedzielnego poranka, bo ciągle będziemy zastanawiać się, kto nam odsunie kamień.
Otaczająca nas rzeczywistość nie napawa optymizmem. Szerząca się epidemia, coraz większe obostrzenia, zamknięte kościoły i ograniczony dostęp do sakramentów... Wydaje się, że wszystko niestety tak po ludzku już skończone i trzeba się poddać ślepemu losowi.
Może właśnie dlatego dzisiaj słyszymy o cudzie Łazarza. Tam bowiem, gdzie kończy się wiedza ludzi lub porządek świata, zaczyna się strefa działania Boga. Tam, gdzie ludzkie oczy dostrzegają jedynie śmierć, Bóg Ojciec ukazuje żyjącego, który staje się dowodem dla nawracających się do Chrystusa. Jednak jeszcze nie wszystko skończone! Jest nadzieja na lepsze jutro. Na lepsze dziś!
Wpatrzeni w wychodzącego z grobu Łazarza, ufajmy wbrew świadectwu naszych oczu. Prośmy z ufnością i wiarą, by Jezus stanął również dziś nad grobem naszej grzeszności, naszego zwątpienia i naszej rozpaczy. Chciejmy jeszcze raz usłyszeć i przyjąć do serca zapewnienie Jezusa: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki".
Niech świadectwo naszego życia, będzie odpowiedzią na pytanie Jezusa: „Wierzysz w to?”