Odnowienie ślubów w Justice
27 kwietnia, 2020Pierścień, ogień i gałązka oliwna
29 kwietnia, 2020Z s. Serafią o dzieciach, które nie zobaczą swych rodziców, i o tym, że brak rękawiczek może być szczególnym zagrożeniem rozmawia Weronika Frąckiewicz.
Parę lat temu odwiedziłam Dom Pomocy Społecznej w Mielżynie. Pamiętam, że spore wrażenie zrobił na mnie ten duży dom, duży teren, a przede wszystkim spora liczba mieszkańców. Czy coś się u Sióstr zmieniło?
W naszym domu mieszkają 84 osoby z niepełnosprawnością intelektualną i fizyczną w wieku od 6 do 75 lat. Mamy sześć grup, w tym jedną grupę dzieci leżących, z różnymi chorobami współistniejącymi takimi, jak: dziecięce porażenie mózgowe i jego powikłania, wodogłowie wrodzone, przewlekła niewydolność oddechowa. Jednym z mieszkańców jest chłopiec z rurką tracheotomiczną, podłączony do koncentratora tlenu. Kilkoro dzieci ma leczenie żywieniowe przez PEG, dlatego potrzebują opieki osób, które wiedzą, jak należy obchodzić się z tym sposobem karmienia. Większość z naszych mieszkańców nie potrzebuje specjalistycznego sprzętu, jednak wymagają codziennej rehabilitacji. Wśród podopiecznych jest kilka osób z zaburzeniami zachowania. Każda z osób potrzebuje indywidualnego podejścia, dlatego grupy są tworzone tak, aby sprawniejsi pomagali słabszym.
Czy w związku z epidemią wszyscy jesteście nieustannie w domu?
Od 11 marca nakazem wojewody nasi mieszkańcy nie mogą opuszczać Domu. Możemy wyjeżdżać jedynie w celu konsultacji medycznych. Przed wydanym zakazem informowaliśmy rodziny o możliwości zabrania dzieci, jednak nie wiedzieliśmy, jak długo będzie trwała obecna sytuacja. Po wejściu rozporządzenia wszelkie przyjazdy i wyjazdy zostały wstrzymane, aby zminimalizować ryzyko zagrożenia. Rodzina, która zdecydowała się jednak na zabranie dziecka po wydanym rozporządzeniu, nie uzyskała pozwolenia na to z Urzędu Wojewódzkiego. Tak naprawdę przy stanie zdrowia naszych mieszkańców każda osoba z zewnątrz jest potencjalnym zagrożeniem. Nasi podopieczni w większości są osobami z grupy większego ryzyka i mamy świadomość, że musimy ich maksymalnie chronić.
Wolontariusze nie mogą przychodzić, część pracowników poszła na zwolnienia – jak sobie Siostry poradziły z brakami kadrowymi?
W związku z narastającym zagrożeniem rozprzestrzeniania się Covid-19 zwróciłam się do matki generalnej z prośbą o przysłanie do nas sióstr chętnych do pomocy. Przewidywałam, że nasi pracownicy też się będą wykruszać. Matka odpowiedziała pozytywnie na propozycję i przysłała dziesięć sióstr. Siostry wolontariuszki ze swoim doświadczeniem pedagogicznym wspaniale odnalazły się w codziennej posłudze w naszym domu. Maksymalnie angażują się, aby zorganizować dzieciom czas. W związku z tym, że część naszych dzieci chodzi jeszcze do szkoły, siostry realizują program nauczania zdalnego, który jest przesyłany przez nauczycieli. Kilka pań prowadzących indywidualne zajęcia rehabilitacyjne i terapeutyczne zasila braki kadrowe w grupach. Część pracowników nadal przychodzi do pracy, oczywiście przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczne. Dom pomocy społecznej jest takim miejscem, które bez określonej liczby osób nie jest w stanie funkcjonować.
Czy w związku z epidemią musiały podjąć Siostry jakieś specjalne środki ostrożności w codziennym funkcjonowaniu?
Musiałyśmy wprowadzić wiele ograniczeń. Dzieci pomiędzy grupami nie spotykają się. Nie organizujemy już żadnych wspólnych zajęć. Nasi pracownicy wchodzą do budynku tylko jednym wejściem, dezynfekują ręce, przebierają się i nakładają maseczki ochronne. Każda grupa zaopatrzona jest w środki do dezynfekcji rąk i wszelkich powierzchni.
DPS w Mielżynie administracyjnie podlega pod Urząd Wojewódzki w Poznaniu, który również zaopatruje w potrzebne środki szpitale leczące pacjentów z koronawirusem. Jak radzą sobie Siostry z zaopatrzeniem Domu w maseczki, rękawiczki, środki dezynfekujące?
Bez zapewnienia niezbędnych środków ochronnych nie jesteśmy w stanie bezpiecznie funkcjonować i opiekować się naszymi podopiecznymi. Każdy pracownik dostał maseczki ochronne podarowane przez ludzi dobrej woli. Wczoraj otrzymaliśmy od Urzędu Wojewódzkiego płyny do dezynfekcji i dwie paczki maseczek. Potrzeby naszego domu ze względu na liczbę mieszkańców i dużą powierzchnię są ogromne. Problemem jest także wydłużający się czas oczekiwania na zamówienia. Produkty zamówione w lutym otrzymaliśmy dopiero teraz. Wraz ze wzrostem cen w ostatnim okresie nasz budżet pomniejsza się. Dlatego jesteśmy zmuszone organizować różne zbiórki w internecie i prosić dobrych ludzi o pomoc. Można nas wesprzeć przez stronę pomagam.pl lub bezpośrednio wpłacić na nasze konto bankowe, które zamieszczone jest na stronie internetowej dpsmielzyn.pl.
Czego Siostra najbardziej się boi w związku z panującą epidemią?
Przede wszystkim chciałabym, aby we mnie, u naszych mieszkańców i w pracownikach nie było lęku ani paniki. Nad wszystkim jest Bóg, który jest Panem życia i śmierci. Jemu i Matce Bożej zawierzyłam nasz Dom już w lipcu, zaraz po przyjęciu nowego stanowiska. Mam nadzieję, że Pan Bóg ochroni nas przed chorobą, ale jeśli Jego wola będzie inna i dopuści to na nas, wtedy zmierzymy się z tym. Jesteśmy wdzięczne wszystkim pracownikom, którzy mimo wszystko pomagają nam w tym trudnym czasie. Ich solidarność z nami, pomoc i wspólna odpowiedzialność są dla nas bezcennym darem. Wierzę, że ostatecznie wszystko jest w rękach Boga i Maryi. Ufają i o to również modlą się każdego dnia nasi mieszkańcy.
Wywiad ukazał się w Przewodniku Katolickim (nr 16 - 19.04.2020)