XI Niedziela zwykła – rok A
13 czerwca, 2020XIII Niedziela zwykła – rok A
29 czerwca, 2020XI Niedziela zwykła – rok A
13 czerwca, 2020XIII Niedziela zwykła – rok A
29 czerwca, 2020s. Kazimiera Korzeniewska OP
Jezus powiedział do swoich apostołów:
«Nie bójcie się ludzi! Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie». (Mt 10, 26-33)
Ks. abp Grzegorz Ryś w jednej ze swoich wypowiedzi, komentując dziewiętnasty rozdział Ewangelii wg św. Jana powiedział takie słowa: „ «Będą patrzeć na tego, którego przebodli» (J 19,37). Taka jest miłość Boga. Sponiewierana i odrzucona wybacza w tym samym momencie. Na grzech i zerwanie relacji nie potrafi reagować inaczej, jak poszukując nowego początku. To nie człowiek szuka, jak naprawić zerwaną przez siebie więź z Bogiem. To Bóg szuka naprawienia tej relacji – bo po prostu nie potrafi bez niej żyć… Jest wszechmogący, ale tego nie «potrafi». Gdyby był «tylko» mądrością, może by potrafił… Ale On jest Sercem.”
Dzisiejsze Słowo Boże prowadzi do spojrzenia na nasze relacje. Człowiek jest istotą, która nie jest w stanie istnieć bez relacji – to poprzez budowanie relacji rozwijamy się, określamy swoją tożsamość. Dobre, pełne miłości relacje są warunkiem koniecznym, aby być szczęśliwym. W kształtowaniu relacji człowiek ma dwa punkty oparcia, które określają sposób funkcjonowania człowieka w danej relacji. Jedną z nich jest lęk, drugą jest miłość. Myślę, że każdy z nas bardzo chciałby, aby fundamentem jego relacji była miłość. Nie jest przyjemnie żyć w lęku, bać się ludzi, ich opinii. Lęk sprawia, że czujemy się zniewoleni – nie robimy tego co chcemy, co rozeznajemy jako dobre, ale staramy się zrobić wszystko, by uniknąć zagrożenia, które wywołuje w nas uczucie lęku. Jak zatem obrać w swoim życiu fundament miłości?
Św. Jan w swoim liście pisze, że „Tam, gdzie jest miłość nie ma lęku, lecz doskonała miłość odrzuca lęk” (1 J 4,18). Zatem lęk usuwa w nas doświadczenie miłości – bycia kochanym, bycia dla kogoś ważnym. Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi nam: „U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.” To Miłość, którą obdarza nas Pan Bóg jest punktem, od którego powinniśmy zacząć. On pierwszy nas umiłował. On – wszechmocny. Może z nami zrobić wszystko – naprawdę wszystko. Mógłby zesłać na nas cierpienie, śmierć, ból. Mógłby sprawić, że nas nie ma. Mógłby – bo jest wszechmocny. A On wybiera to, żeby nas kochać. I to kochać doskonałą, bezinteresowną miłością. Taką, która ogałaca się z wszechmocy, majestatu i przyjmuje na siebie kruchość naszego człowieczeństwa. Taką, która decyduje się na przyjęcie całego okrucieństwa i bólu śmierci na krzyżu. I to „tylko” po to, by człowiek, który swoim postępowaniem zrani tę Miłość miał do niej otwartą i pewną drogę powrotu.
Dziś Jezus zaprasza nas do przyjęcia względem tej Miłości pewnej postawy, którą określamy bojaźnią Bożą. Bać się Pana Boga – to nie znaczy żyć w strachu przed Nim. To znaczy doświadczyć w swoim życiu tak głębokiej miłości, że najbardziej w świecie boisz się, że możesz choć na chwilę od tej miłości się oddalić. Bóg kochając zaprasza nas do odpowiedzi na Jego miłość. Podstawową zaś formą odpowiedzi na Bożą miłość jest przekazywanie tej miłości innym – odwzorowywanie jej w relacjach z bliźnimi.
Przyznawać się do Boga przed ludźmi to nie tylko mówić o Nim, choć jest to bardzo ważne. Nasze słowa jednak, jeżeli nie znajdują potwierdzenia w naszych czynach, nie mają dużej mocy świadectwa. O wiele bardziej świadczymy przykładem życia. Kochać jak Bóg – to być gotowym nieustannie przebaczać, odbudowywać relacje, starać się zrozumieć innych, a nie ich oceniać. To mądrze pomagać – tak, by drugi mógł się rozwijać w wolności według Bożego pomysłu, a nie na moich warunkach i według mojego upodobania. To być gotowym na to, że ktoś może moją miłość odrzucić i podeptać – i pozwolić mu na to, nie przestając go kochać.
Taka postawa jest bardzo trudna. Bez doświadczenia tego, że Bóg mnie tak właśnie kocha – myślę, że niemożliwa do zrealizowania. Dlatego warto się dziś zatrzymać przy tym pytaniu – czy mam w sobie doświadczenie, że Bóg mnie kocha? Czy mam świadomość, że w momencie mojego grzechu On nie sprawił, że przestałem istnieć, ale też mnie chciał i kochał i bardzo pragnął bym szybko do niego wrócił? Czy mam świadomość, że rana zadana Bożej miłości sprawia ból, który nie mówi – „zawiodłem się na tobie”, ale który mówi – „moje kochane dziecko, dlaczego ciebie nie ma przy Mnie – wróć, bo bardzo mi ciebie brakuje”? Zachęcam Cię dzisiaj - usiądź w obecności Pana Boga i pozwól, by On swoją miłością dotykał twojego serca i proś, by dał doświadczyć Ci kojącej i leczącej mocy jego Miłości.
«Nie bójcie się ludzi! Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie». (Mt 10, 26-33)
Ks. abp Grzegorz Ryś w jednej ze swoich wypowiedzi, komentując dziewiętnasty rozdział Ewangelii wg św. Jana powiedział takie słowa: „ «Będą patrzeć na tego, którego przebodli» (J 19,37). Taka jest miłość Boga. Sponiewierana i odrzucona wybacza w tym samym momencie. Na grzech i zerwanie relacji nie potrafi reagować inaczej, jak poszukując nowego początku. To nie człowiek szuka, jak naprawić zerwaną przez siebie więź z Bogiem. To Bóg szuka naprawienia tej relacji – bo po prostu nie potrafi bez niej żyć… Jest wszechmogący, ale tego nie «potrafi». Gdyby był «tylko» mądrością, może by potrafił… Ale On jest Sercem.”
Dzisiejsze Słowo Boże prowadzi do spojrzenia na nasze relacje. Człowiek jest istotą, która nie jest w stanie istnieć bez relacji – to poprzez budowanie relacji rozwijamy się, określamy swoją tożsamość. Dobre, pełne miłości relacje są warunkiem koniecznym, aby być szczęśliwym. W kształtowaniu relacji człowiek ma dwa punkty oparcia, które określają sposób funkcjonowania człowieka w danej relacji. Jedną z nich jest lęk, drugą jest miłość. Myślę, że każdy z nas bardzo chciałby, aby fundamentem jego relacji była miłość. Nie jest przyjemnie żyć w lęku, bać się ludzi, ich opinii. Lęk sprawia, że czujemy się zniewoleni – nie robimy tego co chcemy, co rozeznajemy jako dobre, ale staramy się zrobić wszystko, by uniknąć zagrożenia, które wywołuje w nas uczucie lęku. Jak zatem obrać w swoim życiu fundament miłości?
Św. Jan w swoim liście pisze, że „Tam, gdzie jest miłość nie ma lęku, lecz doskonała miłość odrzuca lęk” (1 J 4,18). Zatem lęk usuwa w nas doświadczenie miłości – bycia kochanym, bycia dla kogoś ważnym. Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi nam: „U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.” To Miłość, którą obdarza nas Pan Bóg jest punktem, od którego powinniśmy zacząć. On pierwszy nas umiłował. On – wszechmocny. Może z nami zrobić wszystko – naprawdę wszystko. Mógłby zesłać na nas cierpienie, śmierć, ból. Mógłby sprawić, że nas nie ma. Mógłby – bo jest wszechmocny. A On wybiera to, żeby nas kochać. I to kochać doskonałą, bezinteresowną miłością. Taką, która ogałaca się z wszechmocy, majestatu i przyjmuje na siebie kruchość naszego człowieczeństwa. Taką, która decyduje się na przyjęcie całego okrucieństwa i bólu śmierci na krzyżu. I to „tylko” po to, by człowiek, który swoim postępowaniem zrani tę Miłość miał do niej otwartą i pewną drogę powrotu.
Dziś Jezus zaprasza nas do przyjęcia względem tej Miłości pewnej postawy, którą określamy bojaźnią Bożą. Bać się Pana Boga – to nie znaczy żyć w strachu przed Nim. To znaczy doświadczyć w swoim życiu tak głębokiej miłości, że najbardziej w świecie boisz się, że możesz choć na chwilę od tej miłości się oddalić. Bóg kochając zaprasza nas do odpowiedzi na Jego miłość. Podstawową zaś formą odpowiedzi na Bożą miłość jest przekazywanie tej miłości innym – odwzorowywanie jej w relacjach z bliźnimi.
Przyznawać się do Boga przed ludźmi to nie tylko mówić o Nim, choć jest to bardzo ważne. Nasze słowa jednak, jeżeli nie znajdują potwierdzenia w naszych czynach, nie mają dużej mocy świadectwa. O wiele bardziej świadczymy przykładem życia. Kochać jak Bóg – to być gotowym nieustannie przebaczać, odbudowywać relacje, starać się zrozumieć innych, a nie ich oceniać. To mądrze pomagać – tak, by drugi mógł się rozwijać w wolności według Bożego pomysłu, a nie na moich warunkach i według mojego upodobania. To być gotowym na to, że ktoś może moją miłość odrzucić i podeptać – i pozwolić mu na to, nie przestając go kochać.
Taka postawa jest bardzo trudna. Bez doświadczenia tego, że Bóg mnie tak właśnie kocha – myślę, że niemożliwa do zrealizowania. Dlatego warto się dziś zatrzymać przy tym pytaniu – czy mam w sobie doświadczenie, że Bóg mnie kocha? Czy mam świadomość, że w momencie mojego grzechu On nie sprawił, że przestałem istnieć, ale też mnie chciał i kochał i bardzo pragnął bym szybko do niego wrócił? Czy mam świadomość, że rana zadana Bożej miłości sprawia ból, który nie mówi – „zawiodłem się na tobie”, ale który mówi – „moje kochane dziecko, dlaczego ciebie nie ma przy Mnie – wróć, bo bardzo mi ciebie brakuje”? Zachęcam Cię dzisiaj - usiądź w obecności Pana Boga i pozwól, by On swoją miłością dotykał twojego serca i proś, by dał doświadczyć Ci kojącej i leczącej mocy jego Miłości.