Święto Przemienienia Pańskiego – rok A
6 sierpnia, 2023XX Niedziela Zwykła – rok A
20 sierpnia, 2023Święto Przemienienia Pańskiego – rok A
6 sierpnia, 2023XX Niedziela Zwykła – rok A
20 sierpnia, 2023s. Kazimiera Korzeniewska OP
Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał.
Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze.
Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!»
Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!» A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!»
Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?»
Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym».
(Mt 14, 22-33)
Zachowanie Piotra z dzisiejszej Ewangelii jest zastanawiające. W obliczu szalejącej burzy, w centrum sztormu, w obliczu zjawy, która nadchodzi, Piotr decyduje się – po upewnieniu, że zjawa to Pan – opuścić chybotliwą, zalewaną falami łódź. Zostawić jedyny, choć zalewany falami i wcale nie pozwalający na spokojny sen, gwarant jego bezpieczeństwa. Postanawia – wbrew wszelkiej logice – ruszyć po falach w kierunku Jezusa. Zastanawiałam się – co skłoniło Piotra do tak irracjonalnego zachowania? Odpowiedź znalazłam kilka rozdziałów wcześniej.
W ósmym rozdziale Ewangelii Mateusz też opisuje burzę na jeziorze. Sytuacja podobna – uczniowie płyną, zaczyna się burza i doświadczeni rybacy wpadają w panikę. Różnica jest jedna – Jezus jest z nimi, tylko śpi. Zbudzony przez swoich przerażonych i oburzonych wybranych (Boże widzisz i nie grzmisz?!), zarzuca im małą wiarę i uspokaja fale – wzywa do radykalnej ufności. Piotr, decydujący się dzisiaj na opuszczenie łodzi ma to doświadczenie w sercu i - choć po ludzku irracjonalnie – postępuje zgodnie z tym, czego się wtedy nauczył.
Każdy z nas przeżywa czasem jakąś burzę. Czujemy się osamotnieni, wydaje się nam, że Boga nie ma – a jeżeli jest to gdzieś daleko, zajęty innymi sprawami. Wszystko się wali – to, na co pracowaliśmy w życiu zawodowym, we wspólnocie, w relacjach rodzinnych czy przyjacielskich. Dodatkowo to, co daje nam poczucie bezpieczeństwa jest kruche i bardzo zagrożone. Trzymamy się tego jednak kurczowo, bo jak się puścimy - to co zostanie? Postawa Piotra pokazuje nam jednak, że Pan Bóg dopuszcza w naszym życiu burze po to, byśmy radykalnie wybrali Jego. Przez burze pokazuje, na czym tak naprawdę się opieramy w życiu. Obnaża nasze lęki po to, by nas zachęcić do konfrontacji z nimi i nas z nich wyzwolić.
Jest też w tej dzisiejszej Ewangelii jakiś moment intymności. Piotr mógł zostać w łodzi jak pozostali. Zdecydował się jednak, że po falach pójdzie spotkać Jezusa – bo to o ich spotkanie i ich relację tutaj chodzi. Bóg do takiego radykalnego ruchu zaufania nigdy nas nie zmusza – On czeka aż sami będziemy na to gotowi.
Warto dzisiaj postawić sobie pytanie – czy w moim życiu jest burza czy pogoda? Jeżeli jest burza, to co nią jest? Gdzie w tej sytuacji jest Pan Bóg – czy mam wrażenie, że działa, czy że śpi, czy że jest gdzieś daleko? Co jest moją łodzią? Co jest falami, po których mogę przejść do Pana, choć bardzo się boję? Gdy już to zidentyfikuję – wtedy koniecznie, zanim ruszę – trzeba poprosić tak jak Piotr o łaskę Pana – „Jeżeli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”.
Warto pamiętać też o jednym – Pan już po tych falach idzie w moją stronę. Nie oczekuje też, że do Niego dojdę – gdy zacznę tonąć, bo fale okażą się dla mnie zbyt duże – chwyci mnie za rękę i wyciągnie z nich. I wtedy też osiągnę efekt – będę blisko Niego.
(Mt 14, 22-33)
Zachowanie Piotra z dzisiejszej Ewangelii jest zastanawiające. W obliczu szalejącej burzy, w centrum sztormu, w obliczu zjawy, która nadchodzi, Piotr decyduje się – po upewnieniu, że zjawa to Pan – opuścić chybotliwą, zalewaną falami łódź. Zostawić jedyny, choć zalewany falami i wcale nie pozwalający na spokojny sen, gwarant jego bezpieczeństwa. Postanawia – wbrew wszelkiej logice – ruszyć po falach w kierunku Jezusa. Zastanawiałam się – co skłoniło Piotra do tak irracjonalnego zachowania? Odpowiedź znalazłam kilka rozdziałów wcześniej.
W ósmym rozdziale Ewangelii Mateusz też opisuje burzę na jeziorze. Sytuacja podobna – uczniowie płyną, zaczyna się burza i doświadczeni rybacy wpadają w panikę. Różnica jest jedna – Jezus jest z nimi, tylko śpi. Zbudzony przez swoich przerażonych i oburzonych wybranych (Boże widzisz i nie grzmisz?!), zarzuca im małą wiarę i uspokaja fale – wzywa do radykalnej ufności. Piotr, decydujący się dzisiaj na opuszczenie łodzi ma to doświadczenie w sercu i - choć po ludzku irracjonalnie – postępuje zgodnie z tym, czego się wtedy nauczył.
Każdy z nas przeżywa czasem jakąś burzę. Czujemy się osamotnieni, wydaje się nam, że Boga nie ma – a jeżeli jest to gdzieś daleko, zajęty innymi sprawami. Wszystko się wali – to, na co pracowaliśmy w życiu zawodowym, we wspólnocie, w relacjach rodzinnych czy przyjacielskich. Dodatkowo to, co daje nam poczucie bezpieczeństwa jest kruche i bardzo zagrożone. Trzymamy się tego jednak kurczowo, bo jak się puścimy - to co zostanie? Postawa Piotra pokazuje nam jednak, że Pan Bóg dopuszcza w naszym życiu burze po to, byśmy radykalnie wybrali Jego. Przez burze pokazuje, na czym tak naprawdę się opieramy w życiu. Obnaża nasze lęki po to, by nas zachęcić do konfrontacji z nimi i nas z nich wyzwolić.
Jest też w tej dzisiejszej Ewangelii jakiś moment intymności. Piotr mógł zostać w łodzi jak pozostali. Zdecydował się jednak, że po falach pójdzie spotkać Jezusa – bo to o ich spotkanie i ich relację tutaj chodzi. Bóg do takiego radykalnego ruchu zaufania nigdy nas nie zmusza – On czeka aż sami będziemy na to gotowi.
Warto dzisiaj postawić sobie pytanie – czy w moim życiu jest burza czy pogoda? Jeżeli jest burza, to co nią jest? Gdzie w tej sytuacji jest Pan Bóg – czy mam wrażenie, że działa, czy że śpi, czy że jest gdzieś daleko? Co jest moją łodzią? Co jest falami, po których mogę przejść do Pana, choć bardzo się boję? Gdy już to zidentyfikuję – wtedy koniecznie, zanim ruszę – trzeba poprosić tak jak Piotr o łaskę Pana – „Jeżeli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”.
Warto pamiętać też o jednym – Pan już po tych falach idzie w moją stronę. Nie oczekuje też, że do Niego dojdę – gdy zacznę tonąć, bo fale okażą się dla mnie zbyt duże – chwyci mnie za rękę i wyciągnie z nich. I wtedy też osiągnę efekt – będę blisko Niego.