XXXI Niedziela Zwykła – rok A
4 listopada, 2023XXXIII Niedziela Zwykła – rok A
19 listopada, 2023XXXI Niedziela Zwykła – rok A
4 listopada, 2023XXXIII Niedziela Zwykła – rok A
19 listopada, 2023s. Fidelia Kantor OP
Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść:
«Podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w swoich naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, senność ogarnęła wszystkie i posnęły.
Lecz o północy rozległo się wołanie: „Oto pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!” Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. Odpowiedziały roztropne: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie”.
Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. Nadchodzą w końcu i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam!” Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny». (Mt 25, 1-13)
Przypowieść, którą czytamy w dzisiejszej Ewangelii, odnosi się do sceny nieobcej słuchaczom Jezusa, ponieważ w taki czy inny sposób byli już świadkami, lub uczestniczyli w podobnym wydarzeniu. Z tego względu Pan nie zatrzymuje się na drugorzędnych szczegółach znanych przez wszystkich. U Żydów kobieta po zaślubinach przez kilka miesięcy pozostawała jeszcze w domu swoich rodziców. Dopiero później przybywał do niej oblubieniec. Oblubienica czekała w towarzystwie innych niezamężnych panien. Gdy nadchodził oblubieniec, panny towarzyszące narzeczonej wraz z innymi gośćmi wchodziły do domu i po zamknięciu drzwi zaczynała się druga ceremonia, bardziej świąteczna i uroczysta. Dopiero stamtąd udawano się do nowego domu rodzinnego.
Przypowieść, jak i dzisiejsza liturgia Mszy św., skupia się na oblubieńcu, który przybywa nocą, w chwili niespodziewanej i sam zarządza, kto ma uczestniczyć w uczcie weselnej. Oblubieńcem jest Chrystus, który przychodzi o nieznanej godzinie, panny uosabiają całą ludzkość - jedne Pan zastaje na czuwaniu, z dobrymi uczynkami, inne są niedbałe, bez oliwy do lamp. Czas przed przyjściem Oblubieńca to czas naszego życia, czas późniejszy – przybycie Oblubieńca i uroczystość – to wieczna szczęśliwość wraz z Jezusem. Przypowieść więc skupia się na chwili szczególnej – na chwili śmierci, w której do duszy przychodzi Bóg. Po przejściu przez sąd jedni wkraczają wraz z Bogiem do szczęśliwości wiecznej, inni pozostają za bramą na zawsze zamkniętą, co oznacza – jak to Jezus ukazywał wiele razy – sytuację ostateczną (Por. Łk 13,25; Mt 7,23). Już Stary Testament w związku ze śmiercią powiada: „A jeśli drzewo upadnie – na południe czy też na północ – na miejscu, gdzie upadnie, tam leży” (Koh 11,3). Śmierć ostatecznie przypieczętowuje duszę na wieczność z jej dobrymi lub złymi cechami.
Dziesięciu pannom powierzono ważne zadanie: wyczekiwanie na oblubieńca, który może przybyć w każdej chwili. Pięć z nich całe swoje zainteresowanie skupiło na tym, co najważniejsze - na oczekiwaniu i zastosowało niezbędne środki, żeby nie sprawić zawodu: czuwały z zapalonymi lampami i z wystarczającym do nich zapasem oliwy. Pozostałe panny były zaś zaprzątnięte innymi sprawami, bo zapomniały o tym, co najważniejsze, co miały czynić tego wieczoru, lub też może odłożyły to sobie na później. Dla nas pierwszą i najważniejszą rzeczą w życiu jest dostanie się i uczestnictwo w uczcie weselnej, którą przygotowuje dla nas sam Bóg. Wszystko pozostałe jest drugorzędne: sukces, sława, ubóstwo czy bogactwo, zdrowie czy choroba... Wszystko to może być dobre, jeżeli będzie nam pomagać w utrzymaniu zapalonej lampy z dobrym zapasem oliwy, jakim są dobre uczynki, a zwłaszcza uczynki miłosierdzia.
Nie powinniśmy z powodu rzeczy drugorzędnych, o mniejszym lub prawie żadnym znaczeniu, zapominać o tym, co jest istotne, co odnosi się do Pana. Jak mawiał Josemaría Escrivá: „są takie zapomnienia, które nie wynikają z braku pamięci, lecz z braku miłości„ – oznaczają niedbałość lub opieszałość, przywiązanie do rzeczy doczesnych i ziemskich oraz wzgardę, może nie zawsze wyraźną dla rzeczy Bożych. Św. Jan Henryk Newman pisał natomiast: „Kiedy staniemy w obliczu Boga, zostaniemy zapytani o dwie rzeczy: czy żyliśmy w Kościele i czy trudziliśmy się w Kościele. Reszta jest bez wartości. Czy jesteśmy bogaci lub ubodzy, czy byliśmy sławni, czy nie, czy byliśmy szczęśliwi lub nieszczęśliwi, czy byliśmy chorzy lub zdrowi, czy nas szanowano, czy nami gardzono.” Dlatego na koniec tego rozważania szczerze zastanówmy się w obecności Bożej, co teraz jest najważniejsze w naszym życiu? Czy w tym, co robimy zależy nam na Panu, czy tylko na sobie samych? Czy, jeżeli Chrystus wyjdzie nam dzisiaj na spotkanie, to zastanie nas czujnymi i z pełnymi rękoma dobrych uczynków, czy może nie będziemy mieli Mu nic do zaoferowania?
Przypowieść, którą czytamy w dzisiejszej Ewangelii, odnosi się do sceny nieobcej słuchaczom Jezusa, ponieważ w taki czy inny sposób byli już świadkami, lub uczestniczyli w podobnym wydarzeniu. Z tego względu Pan nie zatrzymuje się na drugorzędnych szczegółach znanych przez wszystkich. U Żydów kobieta po zaślubinach przez kilka miesięcy pozostawała jeszcze w domu swoich rodziców. Dopiero później przybywał do niej oblubieniec. Oblubienica czekała w towarzystwie innych niezamężnych panien. Gdy nadchodził oblubieniec, panny towarzyszące narzeczonej wraz z innymi gośćmi wchodziły do domu i po zamknięciu drzwi zaczynała się druga ceremonia, bardziej świąteczna i uroczysta. Dopiero stamtąd udawano się do nowego domu rodzinnego.
Przypowieść, jak i dzisiejsza liturgia Mszy św., skupia się na oblubieńcu, który przybywa nocą, w chwili niespodziewanej i sam zarządza, kto ma uczestniczyć w uczcie weselnej. Oblubieńcem jest Chrystus, który przychodzi o nieznanej godzinie, panny uosabiają całą ludzkość - jedne Pan zastaje na czuwaniu, z dobrymi uczynkami, inne są niedbałe, bez oliwy do lamp. Czas przed przyjściem Oblubieńca to czas naszego życia, czas późniejszy – przybycie Oblubieńca i uroczystość – to wieczna szczęśliwość wraz z Jezusem. Przypowieść więc skupia się na chwili szczególnej – na chwili śmierci, w której do duszy przychodzi Bóg. Po przejściu przez sąd jedni wkraczają wraz z Bogiem do szczęśliwości wiecznej, inni pozostają za bramą na zawsze zamkniętą, co oznacza – jak to Jezus ukazywał wiele razy – sytuację ostateczną (Por. Łk 13,25; Mt 7,23). Już Stary Testament w związku ze śmiercią powiada: „A jeśli drzewo upadnie – na południe czy też na północ – na miejscu, gdzie upadnie, tam leży” (Koh 11,3). Śmierć ostatecznie przypieczętowuje duszę na wieczność z jej dobrymi lub złymi cechami.
Dziesięciu pannom powierzono ważne zadanie: wyczekiwanie na oblubieńca, który może przybyć w każdej chwili. Pięć z nich całe swoje zainteresowanie skupiło na tym, co najważniejsze - na oczekiwaniu i zastosowało niezbędne środki, żeby nie sprawić zawodu: czuwały z zapalonymi lampami i z wystarczającym do nich zapasem oliwy. Pozostałe panny były zaś zaprzątnięte innymi sprawami, bo zapomniały o tym, co najważniejsze, co miały czynić tego wieczoru, lub też może odłożyły to sobie na później. Dla nas pierwszą i najważniejszą rzeczą w życiu jest dostanie się i uczestnictwo w uczcie weselnej, którą przygotowuje dla nas sam Bóg. Wszystko pozostałe jest drugorzędne: sukces, sława, ubóstwo czy bogactwo, zdrowie czy choroba... Wszystko to może być dobre, jeżeli będzie nam pomagać w utrzymaniu zapalonej lampy z dobrym zapasem oliwy, jakim są dobre uczynki, a zwłaszcza uczynki miłosierdzia.
Nie powinniśmy z powodu rzeczy drugorzędnych, o mniejszym lub prawie żadnym znaczeniu, zapominać o tym, co jest istotne, co odnosi się do Pana. Jak mawiał Josemaría Escrivá: „są takie zapomnienia, które nie wynikają z braku pamięci, lecz z braku miłości„ – oznaczają niedbałość lub opieszałość, przywiązanie do rzeczy doczesnych i ziemskich oraz wzgardę, może nie zawsze wyraźną dla rzeczy Bożych. Św. Jan Henryk Newman pisał natomiast: „Kiedy staniemy w obliczu Boga, zostaniemy zapytani o dwie rzeczy: czy żyliśmy w Kościele i czy trudziliśmy się w Kościele. Reszta jest bez wartości. Czy jesteśmy bogaci lub ubodzy, czy byliśmy sławni, czy nie, czy byliśmy szczęśliwi lub nieszczęśliwi, czy byliśmy chorzy lub zdrowi, czy nas szanowano, czy nami gardzono.” Dlatego na koniec tego rozważania szczerze zastanówmy się w obecności Bożej, co teraz jest najważniejsze w naszym życiu? Czy w tym, co robimy zależy nam na Panu, czy tylko na sobie samych? Czy, jeżeli Chrystus wyjdzie nam dzisiaj na spotkanie, to zastanie nas czujnymi i z pełnymi rękoma dobrych uczynków, czy może nie będziemy mieli Mu nic do zaoferowania?