IV Niedziela Adwentu (rok C)
21 grudnia, 2024
II Niedziela po Narodzeniu Pańskim (rok C)
4 stycznia, 2025
IV Niedziela Adwentu (rok C)
21 grudnia, 2024
II Niedziela po Narodzeniu Pańskim (rok C)
4 stycznia, 2025

Łk 2, 41-52

Dzisiejsza Ewangelia mówi o znalezieniu Pana Jezusa w świątyni. Jednak moja pierwsza myśl była skierowana bardziej na zgubienie niż znalezienie. Może dlatego, że dzisiaj tak łatwo zgubić Jezusa w swoim życiu. Nawet w kontekście przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia, no o tylu rzeczach trzeba pomyśleć: sprzątanie, zakupy, gotowanie, dekorowanie, prezenty itp. A jak często myślę po co i dla Kogo to robię? Jaki to ma sens? Czy myślę o tym, że to Pan Jezus ma być w centrum tych Świąt (w końcu to Jego urodziny świętujemy), a nie wszystko inne? Tak łatwo zgubić Go w komercyjnym świecie i wśród znajomych, którzy niekoniecznie wyznają te same wartości.

Zgubić można z różnych powodów. Zgubić Go może każdy – także ksiądz, czy siostra zakonna – bo jesteśmy tylko ludźmi. Ale tak naprawdę w tej Ewangelii nie chodzi o zgubienie, ale o znalezienie. A żeby znaleźć, to trzeba szukać, a żeby szukać to trzeba sobie uświadomić, że się Jezusa zgubiło. Maryja i Józef na początku drogi powrotnej z Jerozolimy nie byli świadomi, że zgubili Jezusa. Szli do domu myśląc, że ich syn jest z krewnymi, czyli całkiem blisko. Po prostu wiedzieli, że gdzieś tam jest. Ale nastąpił moment, że chcieli Go zobaczyć, a Jego nie ma i wtedy zaczęli szukać. Nie bardzo wiedzieli, gdzie szukać, ale mieli w sobie to pragnienie znalezienia Go. Poświęcili na to dużo czasu i siły, i w końcu przyniosło to owoce. Nie rozumieli tego, co się wydarzyło, co usłyszeli od swojego Syna gdy Go znaleźli, ale nie buntowali się. „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy w swoim sercu”, czyli nie szukała na siłę wytłumaczenia, ale pozwoliła, by w jej życiu zaistniała tajemnica, a więc przestrzeń na stopniowe odkrywanie coraz głębszego sensu.

Może być tak, że i w moim życiu Pan Jezus na chwilę umyka oczom i sercu, żebym zorientowała się, ile tracę, gdy pozwalam sobie na życie bez zaangażowania w relację z Nim, w słuchanie Go i bycie przy Nim. A jak już się zorientuję, to gdzie będę Go szukać? W kościele/kaplicy? W nabożeństwach? A może w ciszy swojego serca, bo tu nie muszę nikogo udawać? A może w drugim człowieku?... Albo jeszcze inaczej. Może ktoś inny zgubił Jezusa i to we mnie ma Go znaleźć? Czy umiem być na tyle otwarta i daję się prowadzić Panu?

Dziś Maryja i Józef dają nam piękną lekcję zawierzenia, nadziei i pokory. I myślę, że to jest sekret piękna i świętości rodziny.