
II Niedziela po Narodzeniu Pańskim (rok C)
4 stycznia, 2025
III Niedziela Zwykła (rok C)
26 stycznia, 2025
II Niedziela po Narodzeniu Pańskim (rok C)
4 stycznia, 2025
III Niedziela Zwykła (rok C)
26 stycznia, 2025
s. Kazimiera Korzeniewska OP
„Nie mają już wina…”
Dzisiejsze Słowo jest pełne nadziei. Bóg mówi nam, że nie ma sytuacji w życiu człowieka, w której nie mogłaby zadziałać łaska. W pierwszym czytaniu widzimy Jerozolimę, będącą w trudnym położeniu – jest porzucona i spustoszona. To nie jest jednak koniec jej historii – Pan obiecuje, że będzie działał, dopóki Jerozolima nie stanie się prześliczną koroną w rękach Pana, dopóki nie będzie mieć nowego imienia – „Moje w niej upodobanie”, dopóki nie doświadczy tego, że Bóg się nią cieszy.
Zdecydowanie mniej abstrakcyjny, choć równie piękny obraz pokazuje nam dzisiejsza Ewangelia. Trwa wesele – dla większości to najszczęśliwszy dzień życia – ale w pewnym momencie zaczyna czegoś brakować. Czy tylko wina? Wino jest symbolem miłości, radości ale też działania Ducha Świętego (por. Dz 2, 13). W dzisiejszej Liturgii jest kluczem, które pozwala nam otworzyć dane nam Słowo.
Współczesne społeczeństwo pomimo pięknych osiągnięć, wspinania się na szczyty możliwości człowieka wydaje się być pełne frustracji i pustki. Jest to taki sam paradoks, jak na weselu w Kanie Galilejskiej – trwa wesele, ale brakuje tego co najistotniejsze – radości. Każdego dnia napływają z całego świata informacje o wojnach, klęskach żywiołowych i humanitarnych – łatwo się w tym poczuć porzuconym i spustoszonym jak Jerozolima z Księgi Izajasza. W tym wszystkim rozbrzmiewa jednak drugie czytanie – że różne są dary łaski, lecz ten sam Duch, który objawia się dla wspólnego dobra. Ta nauka św. Pawła o charyzmatach – czyli darach danych przez Boga poszczególnym ludziom dla dobra wspólnoty – pokazuje, że Duch działa poprzez każdego z nas. Aby Jego działanie mogło być skuteczne, czyli mogło przynieść miłość i radość, potrzeba, byśmy pamiętali o kilku założeniach, które wynikają z dzisiejszej lekcji. Przede wszystkim – to Bóg jest dawcą tych darów – człowiek sam z siebie nie jest w stanie ich wypracować. Po drugie – one są dane dla wspólnoty, co nie oznacza, że ten przez kogo Duch działa, sam z tego daru nie korzysta. Chodzi natomiast o to, że jeżeli dary będziemy wykorzystywać w pierwszym rzędzie dla siebie, to nie przyniosą one spodziewanych owoców Ducha. Po trzecie – trzeba rozpoznać dar jaki został dany każdemu z nas i uważać, by nie popełnić błędu, że dążę do tego, by mieć mercedes sąsiada, a moje BMW stoi nieużywane na podjeździe. Trzeba dobrze odczytać to, czym mogę służyć wspólnocie i przyjąć ten dar z pokorą nawet, jeżeli wolałbym w tym momencie służyć w inny sposób.
Paweł naukę o charyzmatach kończy jednym z najpiękniejszych tekstów Pisma – Hymnem o Miłości (por. 1 Kor 12, 31 – 13,13). To wszystko, co robimy, ma moc nadać naszemu życiu sens. Dzieje się tak jednakże tylko wtedy, gdy czynimy to z miłości. To dlatego sens może nadać mojemu życiu zrobienie komuś przysłowiowej herbaty – jednocześnie może mu nie nadać sensu uratowanie przed śmiercią głodową miliona ludzi. Wszystko zależy od tego, czy moim czynom towarzyszy miłość. Miłość, która jest jak wino w Kanie Galilejskiej – za darmo i gotowa na zmarnowanie – wszak biesiadnicy nic z wino nie płacili, a setki litrów, które powstały w wyniku cudu Jezusa z pewnością nie zostały wypite przez nich do końca.
Dzisiejsze Słowo stawia nas zatem wobec pytania – czy kiedy robię coś dla drugiego, to mam w sobie zgodę na to, że on mi za to się nie odwdzięczy i że może zmarnować mój dar? Jeżeli tak, to w pewnym momencie zobaczę, że moje serce jest pełne radości i pokoju, których nic nie może mi odebrać. Jeżeli nie, to choćbym mówił językami ludzi i aniołów – ostatecznie zostanie we mnie poczucie pustki i frustracji.