Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni.
I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!» I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.
A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy „powstać z martwych”. (Mk 9, 2-10)
„Żeby dojść do światła, trzeba wszystkie ciemności porozbijać. Taka to robota. Co chwilę coś się dzieje, staje się ciemne i trzeba znowu tę ciemność rozświetlić. Nie usunąć, bo się nie da, tylko rozświetlić. Rzucić na nią światło słowa, światło wiary!” Te słowa ojca Joachima Badeniego pięknie wpisują się w dzisiejszą Ewangelię.
Dziś spotykamy się na górze - Górze Tabor. Wszyscy dobrze znamy tę historię. W tym czasie Wielkiego Postu możemy sobie jeszcze raz na nowo uświadomić, że… Wszyscy potrzebujemy przemienienia. Dzięki wierze, nadziei i miłości możemy z odsłoniętą twarzą wpatrywać się w jasność Pańską. Jednak, gdy w naszym życiu przychodzą ciemne dni, pełne bólu, cierpienia i grzechu potrzebujemy pomocy Jezusa.
Czy w tych chwilach pełnych niepokoju i lęku zwracamy swoją twarz ku Jezusowi?
Życie ukryte jest w nas. Tylko jest dużo ciemności, miejsc gdzie to życie jeszcze nie dotarło.
Nasza twarz jest taka, jak to, ku czemu najczęściej ją zwracamy. Tak tworzą się w nas twarze puste, mroczne, ironiczne, złośliwe. Zapatrzone w swój cień, gaszą sobą światło w innych twarzach.
Trzeba nam wejść i wprowadzić tam Jezusa. Pytać nieustannie: co mam zrobić z tym moim marnym życiem? Jezus ma dla nas jedną receptę: włóż Mnie w tą marność.
A jaka jest moja twarz?
Twarz zwracana ku Bogu odbije Go w sobie. Tak, że chce się w Nim zamieszkać i wzmocnić się. Jezus - tylko On zapewnia nam jasne twarze.
Niech więc nasze życie będzie tęsknotą za Tym, kogo się wypatruje. Zobaczyć światła Taboru. Być z tymi, których Jezus zabrał ze sobą. Przemieniony Jezus na Górze Tabor to także zaproszenie do relacji.
Przemień więc Panie moją twarz w Twoją światłość, moją rozpacz w Twoje ukojenie, moje lęki w Twoją odwagę i jak mówił ks. Guy Gilbert: „ Daj mi żyć tak, aby patrząc na mnie myślano, iż niemożliwe jest, aby Bóg nie istniał”.